Forum www.polana.fora.pl Strona Główna   www.polana.fora.pl
Forum dyskusyjne Życie po życiu, Kontakt ze Zmarłymi, Odzyskiwanie Dusz, Oczyszczanie Energii, Egzorcyzmy, Świadome Śnienie, Oobe, Radykalne Wybaczanie, Rozwój Duchowy
 


Forum www.polana.fora.pl Strona Główna -> Osoby, które potrzebują tylko porozmawiać o utracie swych bliskich, lub innych trudnych przeżyciach. -> osoba którą kochałam Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
  Post  - Wysłany: Śro 19:53, 23 Lut 2011  
za_mgla
Mistrz Zmian



Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 4997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy

Płeć: Kobieta


Przytulam Ciebie cieplutko Kochana


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pon 19:50, 28 Lut 2011  
tracy261




Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta


To kolejny z tych dziwnych dni. Dzień, gdy oczy są suche i niewzruszone. Ale od rana czuję niepokój, taki wewnętrzny lęk, ucisk w sercu, gulę w gardle.
Rano łączyłam to z czymś co nazywam swoją intuicją. Do tej pory zawsze w krótkim czasie od wystąpienia takich objawów dochodziło do jakiegoś niemiłego zdarzenia. I zawsze sprawdzało się w przypadku Krzysia ( no aniołkiem to on też nie był - albo zabalował z kolegami, albo połamał się z na rowerze, albo wdał się w bójkę). Dziwne, że w dzień tej tragicznej śmierci nie czułam nic. Żadnego przebłysku. A dziś od rana to nieprzerwane uczucie. I nic się nie dzieje ?!? Wszelkie próby wyciszenia się, ziołowe herbatki, próby pracy nad oddechem nie przynoszą efektów. Co to może być?


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Śro 18:24, 02 Mar 2011  
tracy261




Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta


Najlepszego, Krzysiu!!
To by były Twoje 25-te urodziny.
Bez umawiania się spotkaliśmy się grupą najbliższych znajomych na cmentarzu. Jakby podświadomie każde z nas czuło, o której godzinie się pojawić.

"Żyłeś jak chciałeś, niczego sobie nie odmawiałeś...
Niczym się nie przejmowałeś...
Odszedłeś od nas tak nagle, nie wiadomo czemu:(
Patrz na nas z góry i prowadź w dobrą stronę."


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Śro 20:48, 02 Mar 2011  
Marzena




Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Okolice Wrocka
Płeć: Kobieta


Przytulam mocno


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Śro 22:58, 02 Mar 2011  
alina




Dołączył: 22 Sty 2011
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: gdansk
Płeć: Kobieta


Tracy jak chcesz napisz do mnie na priva, wiem, że to trudny czas dla Ciebie. Może i ja potrzebuję rozmowy teraz właśnie z Tobą...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 10:24, 03 Mar 2011  
rudeczka




Dołączył: 10 Mar 2010
Posty: 638
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta


Trzymaj się Tracy ściskam mocno


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 11:19, 03 Mar 2011  
Sara




Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy

Płeć: Kobieta


Tracy, przytulam mocno Was oboje Smile


Przeczytałam w jednym z Twoich postów o Twojej 'zabawie' przed snem , która wg mnie jest cwiczeniem, inspirowanym przez Twojego Opiekuna duchowego ...

Z tego, co wiem , takie ćwiczenia fajnie wprowadzają nas w stan alta i stan theta, o jeszcze niższych częstotliwościach fal mózgu, które umożlwiają nam kontakty z naszymi Aniołami Stróżami ( inaczej nazywanymi Wyzszymi Jazniami ) , Opiekunem duchowym , lub wogóle ze światem duchowym ....

Sama przez lata 'ćwiczylam' podobnie do Ciebie przed snem , i od kilkunastu lat to wykorzystuję do swiadomej komunikacji z 'Aniolkami' opiekujacymi się mną , lub z duszami , potrzebujacymi wsparcia czy innej pomocy ... ....I nie ja jedna Smile

Ten sposób komunikacji jest uzywany powszechnie przez swiat duchowy,
Np. Tesla opowiadał, ze wizualizował sobie jakies czesci schematów, po czym ' ktos' z planu duchowego ( wiedzial, ze nie on sam ) dorysowywał do tych schematów brakujace elementy ...i tak powstawały jego wynalazki ..

F. Brune , katolicki teolog, w ksiązce "Umarli mowia do nas' pisze o autorach ksiązek, ktorzy byli swiadomi faktu, ze siadali do pisania bez zadnych planów dotyczacych dalszej akcji w ich ksiazkach, i po zwizualizowaniu sobie dotychczasowej akcji , widzieli, ze 'ktos' inny 'przestawia' te postacie wobec siebie w ich umysłach, i dodaje tym postaciom ' kwestii', ktore maja mówic , a do tych 'autorów ' nalezalo tylko zapisanie tych wizji ...bo tak naprawde to były najprawdziwsze wizje ....

Eliza Orzeszkowa ponoc wszystkie swoje ksiazki spisywala z tego, co 'słyszala' , co bylo jej 'dyktowane' w umysle ...... Swego czasu wspominała o tym fakcie nastepna autorka 'dyktowanych' ksiazek, tym razem swiadoma tego faktu Elzbieta Nowalska.( ona to ukryła pod szyldem pisma automatycznego ) .....

I to samo zjawisko komunikacji z drugą strona miał na mysli Bruce Moen, gdy opisywal sposób, który moze zostac uzyty do przekazania komuś z drugiej strony wsparcia czy miłości ( sposób ten jest zresztą stosowany , tyle ze nieswiadomie, przez wiekszośc ludzi , od tysięcy lat );


"Gdybym tylko mógł powiedzieć..."
[link widoczny dla zalogowanych]


Oczywiscie nie namawiam Cie tym samym do kontaktu z Krzysztofem, czy kimkolwiek innym z drugiej strony ( sami powinnismy o tym zadecydowac ) , chcialabym tylko Ci przekazac, ze czasami mozesz dostać jakąś wiadomośc ta drogą ...

Nie polecalabym kontaktu z duszami osobom, które chcą tego kontaktu dla zaspokojenia ciekawosci , dla zabawy, czy aby wyróznic sie sposród innych, bo wtedy moga przyciagnąc do siebie takze dusze złosliwe, pragnace zabawic sie kosztem innych .


Osoba, która chcialaby tą metode , czy inne, wykorzystac do kontaktu z jakas bliska dusza, powinna przede wszystkim poprosic o pomoc , opieke i prowadzenie Boga lub Opiekuna Duchowego czy swojego Anioła Stróza ( inaczej Wyższą Jazn )...

Jeżeli intencje danej osoby sa czyste, a prowadzi ja miłośc , czy wielka tesknota za kims, wtedy taka prosba moze zostac spełniona, i taki kontakt moze sie zdarzyć nagle i niespodziewanie dla tej osoby ....

Ale w Twoim przypadku takim znakiem, ze Krzysztof był obok, i chciał Ci przekazac, ze nadal zyje, byłby dla mnie ten wspomniany dymek papierosowy ....



O innych, przeciekawych sposobach kontaktu zaaranzowanego przez dusze wspomina M. Newton w swoich ksiazkach 'Przeznaczenie dusz' :


a tu fragment z tej ksiazki ( sorry za przydługośc, ale nie chciałam niczego wycinać z tego rodziału ) :



Cytat:


Jednym z najważniejszych aspektów mojej pracy jest poznanie z perspektywy duszy, która odeszła, czym jest umieranie i w jaki spo¬sób dusze próbują pocieszyć tych, którzy pogrążeni w rozpaczy pozo¬stali na Ziemi.

W tym rozdziale zamierzam potwierdzić, że to, co wy¬czuwamy głęboko wewnątrz po utracie ukochanej osoby, nie jest je-dynie pobożnym życzeniem. Osoba, którą kochamy, tak naprawdę nie odeszła.
Pamiętajmy także, co napisałem w ostatnim rozdziale o duali¬zmie duszy. Część naszej energii pozostała w świecie dusz w chwili no¬wej inkarnacji. Kiedy ukochana osoba dociera z powrotem do świata dusz, my już tam na nią czekamy w postaci tej właśnie części pozosta¬wionej energii.
Jest to niejako rezerwa energetyczna, przeznaczona dla zjednoczenia się z powracającą duszą. W trakcie moich badań dowie¬działem się, że bratnie dusze właściwie nigdy się ze sobą nie rozdziela¬ją, co było dla mnie jednym z najważniejszych objawień.

Poniżej podam przykłady określonych metod używanych przez du¬sze do porozumiewania się z ukochanymi osobami. Stosowanie tych technik może rozpocząć się tuż po śmierci fizycznej i być bardzo intensywne.
Niemniej jednak odchodząca dusza pragnie posuwać się w kierunku domu, bowiem gęstość atmosfery ziemskiej wyciąga ener¬gię.

W momencie śmierci dusza uwalnia się nagle i otrzymuje wolność. Mimo to jeśli odczuwamy taką potrzebę, dusze są w stanie kontakto¬wać się z nami regularnie ze świata dusz.
Spokojna kontemplacja i medytacja powinna przynieść większą receptywność na sygnały duszy, która odeszła, i obudzić w jaźni zwięk¬szone poczucie świadomości. Nie potrzeba przekazu werbalnego z tam¬tego świata.
Już samo usunięcie blokad tworzonych przez wątpliwo¬ści i otwarcie umysłu na choćby możliwą obecność ukochanej osoby wspomoże proces otrząsania się z rozpaczy.

Techniki terapeutyczne dusz

Zacznę od przykładu zaawansowanej w rozwoju duszy o imieniu Tammano. Tammano szkoli się na przewodnika. Powiedział mi: „Od tysięcy lat inkarnuję i umieram na Ziemi, a dopiero kilka wieków temu zacząłem rozumieć, jak zmieniać negatywne wzorce myśli i uspokajać ludzi". Przykład ten zaczyna się w momencie, kiedy Tammano opisuje mi chwile tuż po swej nagłej śmierci w poprzednim życiu.

Przykład 1
P. (Pacjent) - Żona nie wyczuwa mojej obecności. W tej chwili zupełnie nie mogę się do niej przebić.
DrN. - Jaka jest tego przyczyna?
P. - Zbyt wielka, przemożna rozpacz. Alicja jest w stanie szoku po moim nagłym zgonie, otępia ją to tak bardzo, że nie wyczuwa mojej energii.
Dr N. - Tammano, czy ten problem powracał we wcześniejszych wcieleniach, czy powodem jest Alicja?
P. - Tuż po śmierci ludzie, którzy cię kochają, są albo szale¬nie zdenerwowani, albo całkowicie otępiali. W obu wypadkach ich umysły mogą się zatrzasnąć. Moim zadaniem jest próba przy¬wrócenia równowagi między umysłem a ciałem.
Dr N. - Gdzie w tej chwili znajduje się twoja dusza?
P. - Na suficie naszej sypialni.
DrN. - Co chciałbyś, żeby zrobiła Alicja?
P. - Chciałbym, żeby przestała płakać i skupiła się. Nie wierzy, że mogę być nadal żywy, więc jej wzorce energii tworzą strasz¬nie splątaną masę. To ogromnie frustrujące. Jestem tuż przy niej, a ona o tym nie wie!
Dr N. - Czy masz zamiar zaniechać dalszych prób i wrócić do świata dusz, ponieważ jej umysł jest zatrzaśnięty?
P. - To byłoby łatwe dla mnie, ale nie dla niej. Za bardzo mi na niej zależy, bym teraz zaprzestał prób. Nie odejdę, dopó¬ki przynajmniej nie poczuje, że ktoś jest wraz z nią w pokoju. To mój pierwszy krok. Potem będę w stanie zrobić więcej.
Dr N. - Ile czasu upłynęło od twojej śmierci?
P. - Kilka dni. Jest już po pogrzebie i dlatego właśnie staram się pocieszyć Alicję.
Dr N. - Domyślam się, że twój przewodnik czeka na ciebie, by odprowadzić cię do domu?
P. (śmieje się) - Poinformowałem moją przewodniczkę Eaan, że będzie musiała na mnie trochę poczekać... co nie było koniecz¬ne. Ona to wszystko wie - sama mnie uczyła!

Przykład ten ilustruje powszechną skargę, jaką słyszę od świeżo uwolnionych z ciała dusz. Wielu z nich brakuje takiego doświadczenia lub determinacji, jakie posiada Tammano.
Mimo to większość dusz, któ¬re pragną odejść do świata dusz, nie opuści ziemskiego planu astralnego, dopóki nie podejmą próby przyniesienia pociechy rozpaczającym po nich bliskim.
Streściłem opowieść mojego pacjenta o tym, jak pomagał swojej żonie Alicji otrząsnąć się z rozpaczy, by móc skupić się na kojącym dzia¬łaniu wzorców energii duszy na rozproszoną energię ludzką.

Dr N. - Tammano, chciałbym, byś wprowadził mnie w techniki, jakich używasz pomagając Alicji radzić sobie z rozpaczą.
P. - Zacznę od tego, że Alicja mnie nie straciła, (bierze głęboki oddech) Najpierw wylewam na nią deszcz mojej energii, który ni¬czym kopuła otacza ją od pasa do głowy.
Dr N. - Gdybym był istotą duchową stojącą obok ciebie, co by mi to przypominało?
P. (uśmiecha się) - Chmurę cukrowej waty.
DrN. - Jakie jest tego działanie?
P. - Przykrywa to Alicję kocem mentalnego ciepła, co ją uspoka¬ja. Muszę zaznaczyć, że nie opanowałem jeszcze tej sztuki w stop¬niu doskonałym, lecz tuż po moim zgonie umieściłem nad Alicją ochronną chmurę energetyczną, by sprawić, że będzie bardziej receptywna.
DrN. - Rozumiem, swoje działania rozpocząłeś już wcześniej. A co teraz robisz?"
P. - Zaczynam filtrować pewne aspekty siebie poprzez chmurę energii wokół niej, dopóki nie wyczuję punktu, w którym jest naj¬mniejsza blokada, (milczy chwilę) Znajduję go po lewej stronie czaszki, tuż za uchem.
Dr N. - Czy to miejsce ma jakieś znaczenie?
P. - Alicja uwielbiała, kiedy całowałem jej uszy. (pamięć o czu¬łych miejscach ma znaczenie) Kiedy po lewej stronie dostrze¬gam otwarcie, skupiam swoją energię w potężny promień i kieru¬ję ją w to miejsce.
Dr N. - Czy twoja żona od razu to odczuwa?
P. - Alicja wyczuwa na samym początku łagodne dotknięcie, lecz jej świadomość jest pokawałkowana przez rozpacz. Wówczas zwięk¬szam moc mojego promienia - posyłam jej myśli pełne uczucia.
Dr N. - Czy widzisz, że to działa?
P. (radośnie) - Tak, odkrywam nowe wzorce energii płyną¬ce od żony, które nie są już teraz ciemne. Jej emocje przemienia¬ją się... przestaje płakać... rozgląda się, wyczuwa mnie. Uśmiecha się. Teraz ją mam.
Dr N. - Czy zakończyłeś swoje działania?
P. - Będzie z nią wszystko w porządku. Czas na mnie. Będę nad nią czuwał, lecz wiem, że sobie poradzi. To dobrze, bo ja sam będę teraz bardzo zajęty.
Dr N. - Czy to oznacza, że nie będziesz się już kontaktował z Alicją?
P. (urażony) - Skądże znowu! Będę przy niej, kiedy tylko bę¬dzie mnie potrzebowała. Jest moją wielką miłością.


Przeciętna dusza jest o wiele mniej biegła nawet od najmłodszych stażem przewodników. Omówię tę kwestię później w rozdziale czwar¬tym, we fragmencie dotyczącym przywracania energii. Większość dusz, z którymi pracuję, radzi sobie dość dobrze z oddziaływaniem ze świa¬ta dusz na ciało fizyczne.
Typowe jest dla nich działanie na skoncentro¬wane obszary przy użyciu efektu promienia, opisanego przez Tammano. Taki przekaz energii miłości ma wielką moc, nawet jeśli wysyłają ją dusze niedoświadczone, i potrafi bardzo pomóc osobom, które prze¬żyły szok fizyczny i emocjonalny.

Wschodnie praktyki jogi i medytacji wykorzystują czakry w cie¬le w sposób, który przypomina obdzielanie ludzkiego ciała przez dusze leczniczą energią. Osoby praktykujące sztukę leczenia czakrami mó¬wią, że skoro posiadamy ciało eteryczne istniejące wraz z ciałem fi¬zycznym, leczenie musi obejmować oba te elementy. Praca z czakra¬mi polega na odblokowywaniu energii emocjonalnej i duchowej w róż¬nych punktach ciała, poczynając od kręgosłupa poprzez serce, krtań, czoło i tak dalej, by otworzyć i zharmonizować ciało.

Sposoby nawiązywania kontaktu z żywymi

Dotyk somatyczny

Z klinicznych terminów „połączenie somatyczne" i „dotyk tera¬peutyczny" utworzyłem jedno pojęcie, by opisać metodę, jakiej uży¬wają istoty bezcielesne, kierując promienie energii, którymi dotyka¬ją poszczególnych części ludzkich ciał. Uzdrawianie nie ogranicza się do punktów czakralnych w ciele, o których wspominałem wcześniej.
Dusze pragnące pocieszyć swoich rozpaczających bliskich szukają ob¬szarów, które są najbardziej receptywne na ich energię. Widzieliśmy to działanie w przykładzie 1 (obszar za lewym uchem).
Wzorzec ener¬gii staje się terapeutyczny, kiedy tworzy się mosty, by połączyć dwa umysły - nadawcy i odbiorcy - w transmisji telepatycznej.

Połączenie poprzez transmisję myśli do cierpiącego ciała, jest so¬matyczne, kiedy posługuje się metodami fizjologicznymi. Polega ono na subtelnym dotykaniu narządów cielesnych, co wywołuje określone reakcje emocjonalne, niekiedy z wykorzystaniem zmysłów.
Umiejętnie stosowane promienie energii mogą wywołać rozpoznanie dzięki wra¬żeniom dźwiękowym, wzrokowym, smakowym i zapachowym.

Cała idea rozpoznania polega na tym, by osobę rozpaczającą przekonać, iż ukochany zmarły nadal żyje. Dotyk somatyczny ma ułatwić pogrążonej w żalu osobie pogodzenie się ze stratą, a dzieje się to dzięki zrozumie¬niu, że nieobecność zmarłego jest jedynie zmianą rzeczywistości i nie jest ostateczna.

Istnieje nadzieja, że metoda ta pozwoli bliskim otrzą-snąć się ze smutku i konstruktywnie kształtować dalsze życie.

Dusze wykorzystujące dotyk somatyczny popadają też w rutyno¬we przyzwyczajenia. Kolejny przykład dotyczy czterdziestodziewięcioletniego mężczyzny, który zmarł na raka. Choć jego dusza nie wy¬kazuje zbytniej biegłości, intencje ma dobre.

Przykład 2

Dr N. - Jakiej techniki używasz, by dotrzeć do swojej żony?
P. - Mojej wypróbowanej, standardowej - w środek klatki pier¬siowej.
DrN. - Gdzie dokładnie?
P. - Kieruję mój promień energii prosto w serce. Jeżeli trochę zboczę, nic się nie stanie.
DrN. - Dlaczego ta metoda jest w twoim przypadku skuteczna?
P. - Znajduję się na suficie, a żona jest pochylona i płacze. Mój pierwszy strzał powoduje wyprostowanie się. Wzdycha głęboko i zdaje się coś wyczuwać, bo patrzy w górę. Wtedy używam mojej techniki rozpraszającej.
DrN. - Co to znaczy?
P. (uśmiecha się) - Miotam energię we wszystkich kierunkach z centralnego punktu na suficie. Zazwyczaj jedna z takich strzał dosięga właściwego celu, czyli głowy, w dowolnym miejscu.
Dr N. - Co jednak określa ten właściwy cel?
P. - Chodzi oczywiście o miejsce niezablokowane przez nega¬tywną energię.
Zwróćmy uwagę na różnicę między pacjentem z przykładu 2 a ko¬lejną pacjentką, która ostrożnie rozmieszcza swoją energię na konkret¬nym obszarze, jak gdyby lukrowała tort.
Przykład 3
DrN. - Opisz sposób, w jaki masz zamiar pomóc swojemu mꬿowi twoją energią.
P. - Mam zamiar pracować z podstawą czaszki tuż powyżej krę¬gosłupa. Mój Boże, Kevin tak bardzo cierpi. Nie odejdę, dopóki nie poczuje się lepiej.
Dr N. - Dlaczego wybrałaś to właśnie miejsce?
P. - Ponieważ wiem, że lubił, kiedy pocierałam jego kark, więc jest to obszar, w którym najłatwiej będzie mu odebrać promień mojej energii. Potem zabawię się z tym obszarem tak, jak gdybym wykonywała coś w rodzaju masażu.
Dr N. - Zabawisz się z tym obszarem?
P. (pacjentka chichocze i wyciąga przed siebie dłonie, szeroko rozpościerając wszystkie pięć palców) - Tak, rozmieszczę swo¬ją energię i poprzez dotyk wprowadzę się w delikatne drgania. Dla uzyskania jak najlepszego efektu złączę obie dłonie i będę nimi przesuwać wokół obu skroni Kevina.
Dr N. - Czy on wie, że to ty?
P. (z chytrym uśmieszkiem) - Och, on pojmuje, że to muszę być ja. Nikt inny nie potrafiłby tego zrobić, a zajmuje mi to tylko chwilkę.
DrN. - Czy nie będzie mu tego brakowało, kiedy już powrócisz do świata dusz?
P. - Myślałam, że wiesz o tych rzeczach. Mogę wrócić za każ¬dym razem, kiedy będzie mu ciężko i będzie za mną tęsknił.
Dr N. - Ja tylko tak sobie pytałem. Nie chciałbym być niedeli¬katny, lecz co będzie, jeśli Kevin zwiąże się kiedyś z inną kobietą?
P. - Ucieszy mnie to bardzo, jeżeli znowu będzie szczęśliwy. To świadectwo tego, jak dobrze nam było razem. Nasze życie ze sobą- każda chwila - nigdy nie zostaje stracone, można je od¬twarzać na nowo w świecie dusz.


Kiedy tylko zaczynam sądzić, że całkowicie pojmuję zdolności i ograniczenia duszy, pojawia się pacjent, który niweczy te fałszywe wyobrażenia.
Przez długi czas informowałem ludzi, że niekontrolo¬wany szloch pogrążonych w żalu bliskich wydaje się sprawiać kłopot wszystkim bez wyjątku duszom, utrudniając im pracę z uzdrawiającą energią. Oto krótki cytat z relacji pacjenta z poziomu III, którego podej¬ście taktyczne w czasie największego natężenia rozpaczy przeczy mo-jemu dotychczasowemu przekonaniu:

Cytat:
Szlochający rozpaczliwie ludzie nie opóźniają mojego dzia¬łania. Moja technika polega na skoordynowaniu mojego rezo¬nansu wibracyjnego z dźwiękowymi wariacjami ich strun głoso¬wych, a następnie przeskoczeniu do mózgu. Sprawiam w ten spo¬sób, że moja jaźń szybciej stapia się z ich ciałem. Wówczas dość szybko przestają płakać, chociaż sami nie wiedzą dlaczego.


Wykorzystanie przedmiotów osobistych

Słyszałem nieraz fascynujące historie o wykorzystaniu znanych przedmiotów osobistych, co ilustruje kolejny przykład. Ponieważ mꬿowie zazwyczaj umierają przed żonami, słyszę więcej o technikach energetycznych z tej właśnie perspektywy. Nie oznacza to, by dusze takie były bardziej biegłe w uzdrawianiu, skoro mają większą prak¬tykę w niesieniu pociechy. Dusza z przykładu 4 była równie skutecz¬na w przeszłych życiach jako kobieta, która zmarła wcześniej od męża, i jako mąż w obecnym wcieleniu.

Przykład 4

Dr N. - Co robisz, jeżeli twoje wysiłki tuż po śmierci nie przy¬noszą pożądanych rezultatów?
P. - Kiedy stwierdziłem, że moja żona Helena nie odbiera mnie bezpośrednio, zdecydowałem się w końcu wykorzystać domowe otoczenie.
Dr N. - Masz na myśli jakieś zwierzę domowe - kota lub psa?
P. - Korzystałem wcześniej z pomocy zwierząt, lecz nie, nie tym razem. Postanowiłem posłużyć się jakimś wartościowym dla mnie przedmiotem, czymś bardzo osobistym. Wybrałem sygnet.

W tym miejscu swojej relacji pacjent wyjaśnił mi, że w ciągu ostat¬niego życia zawsze nosił na palcu masywny indiański sygnet, w którym osadzony był duży turkus. Razem z żoną siadali często przy kominku omawiając wydarzenia minionego dnia.
Mężczyzna ów w czasie roz¬mowy miał zwyczaj pocierać palcem kamień. Żona żartowała z niego, że kiedyś zetrze turkus aż do metalu, w którym kamień był osadzony. Helena przypomniała mu pewnego razu, że tę jego nerwową manierę zauważyła już pierwszego wieczoru, kiedy się poznali.

Dr N. - Sądzę, że rozumiem, jakie znaczenie miał sygnet. Co za¬tem zrobiłeś z nim jako istota duchowa?
P. - Kiedy pracuję z ludźmi i przedmiotami, muszę czekać, aż sceneria będzie bardzo spokojna. W trzy tygodnie po mojej śmier¬ci Helena zapaliła ogień na kominku i patrzyła weń pełnymi łez oczyma. Rozpocząłem od owinięcia mojej energii ogniem, wyko¬rzystując go jako przekaźnik ciepła i elastyczności.
Dr N. - Wybacz, że przerywam, lecz co masz na myśli mówiąc „elastyczność"?
P. - Nauczenie się tego zajęło mi całe wieki. Elastyczna energia jest płynna. Sprawienie, by energia mojej duszy stała się płynna, wymaga intensywnej koncentracji i praktyki, ponieważ musi ona być cienka i puszysta. Ogień służy jako katalizator w tym procesie.
DrN. - Czy jest to przeciwieństwo mocnego, wąskiego promie¬nia energii?
P. - Właśnie tak. Mogę działać bardzo skutecznie, szybko zmie¬niając stan mojej energii z płynnego w stały i z powrotem. Zmiana ta jest subtelna, lecz potrafi pobudzić ludzki umysł.
Uwaga: Inni pacjenci także mówili mi o tym, iż technika zmiany postaci energii „łaskocze ludzki umysł".
DrN. - To ciekawe, proszę, mów dalej.
P. - Helena łączyła się z ogniem, a przez to i ze mną. Przez chwilę jej ból był mniej przygniatający, więc przesunąłem się prosto do czubka jej głowy. Odczuła moją obecność... bardzo lekko. To nie wystarczyło. Wówczas zacząłem zmieniać moją energię, tak jak to już wcześniej opisałem, z twardej na miękką, rozwidlając ją.

Dr N. - Na czym polega ten sposób?
P. - Rozszczepiam ją. Miękką, płynną energię trzymam na gło¬wie Heleny, by zachować kontakt, zaś twardy promień kieruję na leżące w szufladzie biurka pudełko z sygnetem. Chodzi mi o to, by utworzyć gładką ścieżkę prowadzącą z jej umysłu do sygne¬tu. Dlatego używam twardego, stałego promienia, by nakierować ją na sygnet.
Dr N. - Co wówczas robi Helena?
P. - Prowadzona przez mnie powoli podnosi się, sama nie wiedząc dlaczego. Porusza się jak lunatyczka, podchodzi do biurka i waha się. Następnie otwiera szufladę. Ponieważ sygnet znajduje się w pu¬dełku, nie przestaję przesuwać energii z jej umysłu do wieczka pu¬dełka. Helena otwiera je i wyjmuje sygnet, trzymając go w lewej dłoni. (wzdycha głęboko) Wtedy wiem, że ją mam!
DrN. - Ponieważ...?
P. - Ponieważ sygnet nadal zachował nieco mojej energii. Czy nie rozumiesz? Helena odczuwa moją energię na obu końcach roz¬widlenia. Jest to sygnał dwukierunkowy. Bardzo skuteczny.
Dr N. - Ach, rozumiem. Co robisz dalej?
P. - Tworzę silne połączenie między mną stojącym po jej prawej stronie a sygnetem, który trzyma w lewej dłoni. Helena odwraca się do mnie z uśmiechem, po czym całuje sygnet i mówi: „Dzię¬kuję ci, kochanie, teraz wiem, że nadal jesteś ze mną. Postaram się być bardziej dzielna".


Chciałbym zachęcić wszystkich, którzy rozpaczają po stracie uko¬chanych bliskich, by zrobili to, co czynią jasnowidze, kiedy chcą odna¬leźć osobę zaginioną. Weźcie do ręki jakąś biżuterię, fragment odzie¬ży - cokolwiek, co należało do osoby, która odeszła - i potrzymajcie to przez chwilę w znanym wam obojgu miejscu, starając się spokojnie otworzyć swój umysł i wyłączyć wszelkie niepotrzebne myśli.

Zanim zakończę ten rozdział, chciałbym przytoczyć moją ulubio¬ną opowieść o kontakcie energetycznym poprzez przedmioty należące do istoty bezcielesnej.
Moja żona Peggy jest pielęgniarką na oddziale onkologicznym, a poza tym ukończyła kurs psychologii, więc bardzo często zajmuje się pomocą psychologiczną dla pogrążonych w rozpaczy pacjen¬tów z nowotworem i ich rodzin.
Ponieważ aplikuje ona chemioterapię w szpitalu, ma także kontakt z personelem hospicjum. Kilka tych pie¬lęgniarek i moja żona są bliskimi przyjaciółkami, które spotykają się regularnie jako grupa wsparcia. Jedną z członkiń tej grupy jest wdo¬wa, której mąż Clay niedawno zmarł na raka. Clay uwielbiał tańczyć do muzyki big-bandów i często wraz z żoną podróżował do miejsc, gdzie grały najlepsze zespoły.

Pewnego wieczoru po śmierci Claya wdowa po nim, moja żona i reszta grupy wsparcia siedziały w kręgu w salonie tej kobiety, rozma¬wiając o moich teoriach na temat powracania dusz, które pragną po¬cieszyć rozpaczających po ich śmierci bliskich.
Zmartwiona wdowa wykrzyknęła: „Dlaczego Clay nie dał mi nigdy żadnego znaku, któ¬ry by mnie pocieszył?"
Nastąpiła chwila ciszy, po czym nagle stojąca na regale pozytywka zaczęła grać znany utwór Glenna Millera „In the Mood". Żona opowiadała mi, że obecne w salonie kobiety zaniemówi¬ły, po czym zaczęły się nerwowo śmiać. Zdumiona wdowa zdołała wy¬jąkać, że od dwóch lat nikt nie dotykał tej pozytywki. To nie miało zna¬czenia. Sądzę, że zrozumiała wiadomość od Claya.

Energia światła ma pewne właściwości siły elektromagnetycz¬nej, co sprawia, że w nieco tajemniczy sposób potrafi posługiwać się przedmiotami. Małżonkowie Anna i Jim są moimi byłymi pacjenta¬mi, ich związek jest bardzo mocny. Po jednym z seansów wdaliśmy się w dyskusję na temat wykorzystania promieni energii przez istoty żywe. Z łobuzerskim błyskiem w oku oznajmili mi, że czasem łączą swoje energie na autostradach Kalifornii, by odsuwać przed sobą samochody z pasa szybkiego ruchu, kiedy bardzo im się śpieszy.

Gdy zapytałem, czy siedzą takim osobom na ogonie, odparli: „Nie, po prostu kierujemy połączony promień energii na tył głowy kierowcy, a następnie rozdzie¬lamy go i częściowo kierujemy na prawo (środkowy pas), i z powro¬tem".
Oboje twierdzą, że w ponad 50% przypadków ich metoda odnosi skutek. Powiedziałem im pół żartem, że usuwanie samochodów z dro¬gi jest nadużyciem władzy i powinni się natychmiast poprawić. Sądzę, że oboje wiedzą, iż wykorzystanie posiadanego daru w bardziej kon¬struktywny sposób będzie lepiej odebrane „na górze", choć z pewno¬ścią niełatwo będzie im zmienić swój nawyk.

Pojawianie się w snach

Jednym z głównych sposobów dotarcia duszy, która świeżo ode¬szła, do pogrążonych w bólu bliskich jest wykorzystanie stanu snu. Rozpacz rządząca świadomym umysłem zostaje podczas snu tymcza¬sowo odsunięta gdzieś na bok. Nawet jeśli sen nie jest głęboki, nieświa¬domy umysł jest teraz znacznie bardziej otwarty i receptywny. Nieste¬ty, rozpaczająca osoba nazbyt często budzi się ze snu, który mógłby za¬wierać jakiś przekaz, i pozwala mu zniknąć w odmętach niepamięci, zamiast go sobie zapisać. Albo obrazy i symbole widziane we śnie ni¬czego w tamtym czasie nie znaczyły, albo też sekwencja snu została po¬chopnie zakwalifikowana jako myślenie życzeniowe, jeśli na przykład śniący widział siebie w towarzystwie zmarłego.

Zanim przejdziemy dalej, chciałbym zająć się ogólną naturą snów. Moje doświadczenie zawodowe ze snami bierze się ze słuchania po¬zostających w stanie hipnozy pacjentów, którzy wyjaśniają mi, w jaki sposób - jako istoty bezcielesne - wykorzystują stan snu, by dotrzeć do żywych. Istoty duchowe są bardzo wybredne, jeżeli chodzi o wyko¬rzystanie sekwencji snów.
Doszedłem do wniosku, że większość snów nie ma głębokiego znaczenia. Specjaliści w tej dziedzinie również uwa¬żają, że wiele snów to po prostu stek głupstw, wywołanych przeciąże¬niem połączeń mózgowych w ciągu dnia.

Klasyfikuję sny na trzy sposoby, a jednym z nich jest stan sprzą¬tania domu. W ciągu nocy wiele przypadkowych myśli nagromadzo¬nych w czasie dnia zostaje wymiecionych z umysłu jako kompletny bełkot.
Nie potrafimy zrozumieć ich plątaniny, bowiem nie mają żad¬nego sensu. Z drugiej strony wiemy, że sny mają pewną wartość po¬znawczą. Dzielę ten stan na dwie części - rozwiązywanie problemów i część duchową- a oddziela je jedynie cienka linia.
Są ludzie, którzy we śnie doznali przeczucia pewnych przyszłych wydarzeń. Sny mogą zmienić nasz stan umysłu.

Jednym z najbardziej stresujących okresów w życiu jest czas żałoby po odejściu ukochanych osób, które, jak sądzimy, opuściły nas na zaw¬sze. Niejaką ulgę w bólu przynosi nam jedynie sen. Cierpiąc kładziemy się spać i budzimy się z bólem, natomiast pomiędzy stanami jawy kry¬je się tajemnica. Niektóre poranki przynoszą nam dobre pomysły, jakie kroki powinniśmy podjąć, by pogodzić się z naszą stratą. Rozwiązywanie problemów dzięki sekwencjom snu jest procesem inkubacji mental¬nej, zwanej proceduralną, ponieważ pojawiają się w nich obrazy poka¬zujące, jak sobie radzić.

Czy ta wiedza może pochodzić z innego źródła niż my sami? Jeśli sen ma pewne duchowe wartości poznawcze, to być może Tkacze Materii Snów złożyli nam. wizytę, by towarzyszyć nam w naszym emocjonalnym nieszczęściu.

W snach duchowych pojawiają się nasi przewodnicy, nauczyciele i bratnie dusze, które przychodzą jako posłańcy, by podsuwać nam roz¬wiązania. Nie musimy pogrążać się w rozpaczy, by otrzymać od nich taką pomoc. Tkwi w nas przecież pamięć naszych doświadczeń z innych światów fizycznych i mentalnych, łącznie ze światem dusz.

Ilu z was śni¬ło kiedyś, że potrafi latać lub bez wysiłku pływać pod wodą? Uważam, że w przypadku niektórych moich pacjentów te mityczne wspomnienia zawierają informacje o życiach, jakie wiedli na innych planetach jako in¬teligentne istoty wodne lub latające. Często ten rodzaj sekwencji snów dostarcza nam metaforycznych kluczy, dzięki którym możemy otworzyć drzwi do porównań poprzednich wcieleń z obecnym.

Charakter naszej nieśmiertelnej duszy niewiele się zmienia pomiędzy kolejnymi wciele¬niami, więc porównania takie wcale nie są tak dziwaczne. Niektóre z na¬szych największych objawień biorą się z epizodycznych snów o zdarze¬niach, miejscach i wzorcach zachowań, emanujących z doświadczeń uzyskanych zanim otrzymaliśmy nasze obecne ciało.

W rozdziale pierwszym napomknąłem o zajęciach przygotowaw¬czych, w których bierzemy udział w świecie dusz, zanim udamy się do nowego ciała. O ćwiczeniach takich szerzej mówiłem w mo¬jej pierwszej książce, tu natomiast wspominam o nich dlatego, że do¬świadczenie to ma związek z naszymi snami. Celem zajęć jest rozpo¬znanie w przyszłości pewnych ludzi i zdarzeń.

Przygotowując się do inkarnacji, z pomocą nauczycieli wzmacniamy pamięć o niektórych waż¬nych aspektach nowego życia. Integralną częścią takich zajęć jest spo¬tkanie i współdziałanie z duszami z naszej grupy i z innych skupisk, które będą częścią naszego nowego życia.

Wspomnienia z takich zajęć przygotowawczych mogą z powodze¬niem pojawiać się w czasie snu, by zapalić światełko lampy w ciemno¬ści rozpaczy, zwłaszcza wtedy, gdy tracimy najważniejszą bratnią duszę.

Jung powiedział: „Sny wyrażają utajone pragnienia i lęki, lecz mogą tak¬że ujawniać nieuniknione prawdy, które wcale nie są iluzją czy dziką fantazją". Niekiedy prawdy te są reprezentowane przez archetypiczne obra¬zy jawiące się w naszych snach. Senne symbole bywają uogólniane kul¬turowo, a senniki nie są wolne od tego uprzedzenia. Interpretując znacze¬nie snów każdy powinien korzystać z własnej intuicji.

Australijscy aborygeni, których kultura liczy sobie ponad 10 000 lat wierzą, że czas snu jest w istocie czasem realnym w kategoriach rzeczywistości obiektywnej. Percepcja w czasie snu jest często równie realna, jak doświadczenie na jawie. Dla duszy w świecie dusz czas jest zawsze teraźniejszością, więc bez względu na to, jak dawno temu za¬kończyła się jej fizyczna obecność w naszym życiu, osoba, którą kocha¬my chce, byśmy wiedzieli, iż znajduje się wciąż w rzeczywistości teraz.

Jak istota duchowa stara się w czasie snu pomóc nam w uzyskaniu tego zrozumienia i zaakceptowaniu takiego stanu rzeczy?


Przykład 5

Pacjentka, o której mowa w tym przykładzie, zmarła na zapalenie płuc w Nowym Jorku w roku 1935. Była młodą, zaledwie trzydzie¬stoletnią kobietą, która przybyła do tego miasta z niewielkiego mia¬steczka na Środkowym Zachodzie, gdzie się wychowała. Śmierć Syl¬wii była nagła, zatem pragnęła ona bardzo pocieszyć swą rozpaczają¬cą, owdowiałą matkę.

Dr N. - Czy po śmierci natychmiast odchodzisz do świata dusz?
P. - Nie. Muszę pożegnać się z moją matką, więc zostanę tu jesz¬cze trochę, dopóki nie otrzyma wiadomości o moim zgonie.
DrN. - Czy jest jeszcze ktoś, kogo chciałabyś zobaczyć, zanim udasz się do matki?
P. (z ociąganiem, chropawo) - Tak... jest mój dawny chłopak, ma na imię Phil... Najpierw pójdę do niego.
Dr N. (łagodnie) - Rozumiem; czy byłaś zakochana w Philu?
P. (milczy) - Tak, lecz nigdy się nie pobraliśmy. Ja... chciałam go tylko jeszcze raz dotknąć. Nie nawiążę z nim prawdziwego kontaktu, ponieważ mocno śpi i nie śni. Nie mogę zostać długo, bo chcę dotrzeć do matki, zanim usłyszy wieści na mój temat.
Dr N. - Czy z Philem nie działasz nieco zbyt pośpiesznie? Dlaczego nie zaczekasz na właściwy cykl snu i nie zostawisz mu wiadomości?
P. (twardo) - Phil od lat nie był częścią mojego życia. Oddałam mu się, kiedy oboje byliśmy młodzi. On już prawie o mnie nie my¬śli... gdyby przypomniał mnie sobie we śnie, i tak nie zrozumiałby wiadomości. Zostawienie śladów mojej energii wystarczy, ponie¬waż spotkamy się przecież w świecie dusz.
Dr N. - Czy opuściwszy Phila udajesz się do matki?
P. - Tak. Zaczynam od bardziej konwencjonalnej komunikacji myślowej, kiedy matka nie śpi, lecz niczego nie osiągam. Jest bar¬dzo smutna. Cierpi, że nie może być przy mnie w chorobie.
Dr N. - Jakich metod dotychczas próbowałaś?
P. - Projektuję moje myśli jako pomarańczowo-żółte światło, ni¬czym płomień świecy, umieszczam je wokół jej głowy i przesyłam myśli pełne miłości. Nie odnosi to skutku. Matka nie rozumie, że je-stem przy niej. Spróbuję w czasie snu.
Dr N. - Dobrze, Sylwio, wyjaśnij mi to po kolei. Zacznij od tego, czy skorzystasz z jakiegoś snu swojej matki, czy też sama go stwo¬rzysz?
P. - Jeszcze nie potrafię dobrze tworzyć snów. O wiele łatwiej jest mi skorzystać z jednego z jej snów i wejść w niego, by osią¬gnąć bardziej naturalny kontakt. Chcę, by nie miała wątpliwości, że pojawiłam się w jej śnie.
Dr N. - Dobrze, zatem opisz mi ten proces.
P. - Kilka pierwszych snów się nie nadaje. Jeden z nich jest kłę¬bowiskiem absurdów. Inny jest fragmentem z poprzedniego życia, lecz mnie w nim nie ma. Wreszcie matka zaczyna śnić, że wędruje samotnie polami wokół domu. Musisz wiedzieć, że w tym śnie nie rozpacza. Jeszcze nie umarłam.
Dr N. - Co jest dobrego w tym śnie, skoro cię w nim nie ma, Sylwio?
P. (śmieje się ze mnie) - Jak to, nie rozumiesz? Mam zamiar wśliznąć się w niego niepostrzeżenie.
Dr N. - Możesz zmienić sekwencję snu, by się w nim znaleźć?
P. - Oczywiście, wchodzę na pole z drugiej strony, dopasowu¬jąc wzorce mojej energii do myśli matki. Pokazuję jej taki obraz mnie samej, jaką byłam, gdy widziała mnie po raz ostatni. Nadchodzę wolno polami, by zdołała się przyzwyczaić do mojego wi¬doku. Macham do niej i uśmiecham się, a potem podchodzę bli¬żej. Obejmujemy się mocno, a wtedy wysyłam do jej śpiącego cia¬ła fale odmładzającej energii.
Dr N. - Jakie to ma znaczenie?
P, - Ten obraz ma się wznieść na wyższy poziom świadomo¬ści mojej matki. Chcę być pewna, że ten sen zostanie z nią nawet po obudzeniu.
Dr N. - Skąd masz pewność, że nie pomyśli, iż to wszystko jest tylko projekcją jej tęsknoty za tobą? Że nie zlekceważy tego snu jako nierzeczywistego?
P. - Wpływ snu tak żywego jak ten jest bardzo duży. Kiedy mat¬ka się obudzi, jej umysł zapamięta żywy obraz tego krajobrazu i mnie, będzie czuła, że z nią jestem. Po pewnym czasie to wspo-mnienie stanie się tak realne, że będzie tego pewna.
Dr N. - Sylwio, czy obrazy ze snu przemieszczają się z rzeczy¬wistości nieświadomej do świadomej dzięki dokonanemu przez ciebie transferowi energii?
P. - Tak, kontynuuję wysyłanie do niej fal energii przez następne kilka dni, dopóki nie zacznie godzić się z moim odejściem. Chcę, by uwierzyła, że wciąż jestem jej częścią i zawsze nią będę.


Wracając do fazy snu śpiącego Phila, jasne było, że Sylwia nie ma zamiaru manifestować swoich uczuć w jego nieświadomym umyśle. Sny nie pojawiają się na głębokim poziomie delta aktywności fal mó¬zgowych, kiedy nie występują ruchy gałek ocznych. Faza snu REM, zwana także snem paradoksalnym, jest znacznie lżejsza i pojawia się najczęściej na wczesnym i późnym etapie snu. W kolejnym przykładzie kontakt ze śniącym zostanie nawiązany pomiędzy dwoma snami, po¬nieważ znajduje się on nadal w fazie REM.

Tkacze Materii Snów, z którymi miałem kontakt, zajmują się implantacją snów na dwa sposoby.

1. Zmiana Snu.

Odznaczająca się znaczną biegłością istota bezcielesna wnika do umysłu śpiącego i częściowo zmienia już istniejący, trwają¬cy właśnie sen. Nazwałbym tę technikę międzywierszową. Istoty duchowe umieszczają się jak aktorzy między wierszami rozwi¬jającej się sztuki, a osoba śniąca nie uświadamia sobie, że sekwen¬cje ulegają pewnemu zafałszowaniu. Tak właśnie postąpiła Sylwia ze swoją matką. Czekała na odpowiedni rodzaj snu, w który mo¬gła gładko i bez przeszkód wejść. Choć proces ten wydaje się być trudny, jest dla mnie jasne, że druga procedura jest jeszcze bar¬dziej złożona.

2. Tworzenie Snu.

Dusza musi stworzyć od zera i zaszczepić nowy sen, tkając dywan z takich obrazów, które będą tworzyły znaczący, odpowiedni dla jej celów przekaz. Tworzenie lub zmienianie scen w umyśle śnią¬cego ma stanowić dla niego jasne przesłanie. Postrzegam to jako akt służby i miłości. Jeśli implantacja snu nie zostanie wykonana z biegłością i nie uda się nadać mu szczególnego znaczenia, śnią¬cy będzie rano pamiętał jedynie niepowiązane ze sobą, dziwaczne fragmenty albo zgoła niczego sobie nie przypomni.

Dla zilustrowania terapeutycznego wykorzystania Tworzenia Snu przytoczę przykład pacjenta z poziomu V, który w swym ostatnim życiu nosił imię Bud. Zginął on w jednej z bitew II wojny światowej w roku 1942. Osobą śniącą jest brat Buda o imieniu Walt. Bud uczy się sztu¬ki tkania materii snów, zatem po swojej śmierci na polu bitwy wró¬cił do świata dusz i poczynił odpowiednie przygotowania, by skutecz¬nie ulżyć rozpaczy brata. Jest to jeden z tych przykładów, które pozwo-liły mi lepiej wejrzeć w subtelne metody postępowania Dusz-Tkaczy ze śpiącymi osobami. Podczas tego ciekawego seansu mój pacjent opi¬sze techniki snu, jakich nauczył go jego przewodnik Axinar.

Przykład 6

Dr N. - Jak masz zamiar uśmierzyć ból swojego brata po powro¬cie do świata dusz?
P. - Axinar pracował ze mną nad skuteczną strategią. To bardzo delikatna sprawa, ponieważ jest z nami duplikat Walta.
Dr N. - Czy masz na myśli cząstkę energii Walta, która pozosta¬je w świecie dusz podczas jego inkarnacji na Ziemi?
P. - Tak, Walt i ja należymy do tej samej grupy dusz. Zaczy¬nam od połączenia się z jego podzieloną naturą znajdującą się tu¬taj, by móc bardziej ściśle porozumiewać się ze światłem Walta na Ziemi.
DrN. - Opisz mi całą tę procedurę
P. - Unosząc się w powietrzu, zbliżam się do miejsca, w którym znajduje się zakotwiczona cząstka jego energii i stapiam się z nią na krótką chwilę. Pozwala to na doskonałe zarejestrowanie odcisku wzorca energii Walta. Istnieje już między nami więź telepatyczna, lecz chcę jeszcze ściślej współpracować z nim na płaszczyźnie wi¬bracyjnej, kiedy znajdę się już przy jego łóżku.
Dr N. - Dlaczego pragniesz mieć ze sobą absolutnie doskonały odcisk wzorca energii Walta, kiedy powrócisz na Ziemię?
P. - W celu uzyskania silniejszego związku ze snami, które stworzę.
Dr N. - Lecz czemu druga połowa Walta nie może się z nim skontaktować zamiast ciebie?
P. (ostro) - To nie działa prawidłowo. To nic innego, jak rozmo¬wa z samym sobą. Nie wywiera wpływu, zwłaszcza podczas snu. To kompletny niewypał.
Dr N. - No dobrze, skoro masz przy sobie dokładny odcisk wzorca energii Walta, co dzieje się, kiedy podchodzisz do jego śpiącego ciała?
P. - Walt rzuca się i miota przez całą noc, ponieważ naprawdę cierpi, że zostałem zabity. Axinar nauczył mnie pracować pomię¬dzy snami, on sam wykonuje doskonale takie transfery energii.
Dr N. - Pracujesz pomiędzy snami?
P. - Tak, mogę wówczas zostawić wiadomości po każdej stro¬nie dwóch różnych snów, a następnie połączyć je dla lepszego od¬bioru. Ponieważ mam dokładny odcisk energii Walta, z łatwością wślizguję się do jego mózgu, by rozmieścić swoją energię. W ja¬kiś czas po mojej wizycie rozwija się trzeci sen dotyczący dwóch pierwszych, a Walt widzi nas znowu razem jak przebywamy w środowisku poza-cielesnym. I chociaż nie rozpozna tego miejsca jako świata dusz, przywołanie tych wspomnień go pocieszy.
Uwaga: Członkowie niektórych kultur, na przykład mistycy tybe¬tańscy, wierzą, że potrafią rozpoznać świat dusz jako niemal fizyczny raj, będący naturalną częścią snu.
Dr N. - Jakie sny stworzyłeś?
P. - Walt był o trzy lata starszy, lecz mimo to dużo bawiliśmy się ze sobą jako chłopcy. Zmieniło się to, kiedy miał trzynaście lat, nie dlatego, że przestaliśmy być sobie bliscy jako bracia, lecz po¬nieważ zaczął się trzymać z chłopakami w swoim wieku, a ja by¬łem z tych spotkań wyłączony. Pewnego dnia Walt wraz z przyja¬ciółmi huśtał się na linie zawieszonej na gałęzi wysokiego drzewa, rosnącego nad stawem w pobliżu naszej farmy. Stałem nieopo¬dal, obserwując ich. Inni chłopcy huśtali się pierwsi, a teraz byli już zajęci zapasami w wodzie, kiedy Walt zbyt mocno się rozbujał i silnie uderzył głową w grubą gałąź. Niemal zamroczony wpadł do wody. Żaden z przyjaciół nie zauważył jego upadku. Wsko¬czyłem do stawu i podtrzymywałem mu głowę nad powierzch¬nią wody, głośno wzywając pomocy. Później, już na brzegu, Walt popatrzył na mnie w zamyśleniu i powiedział: „Dzięki, że mnie uratowałeś, Buddy". Miałem nadzieję, że ten wyczyn otworzy mi drogę do ich paczki, lecz kilka tygodni później Walt i reszta chłopców nie pozwolili mi zagrać ze sobą w piłkę. Poczułem się zdradzony, bo Walt nie wstawił się za mną. Podczas gry ktoś rzu¬cił piłkę daleko w krzaki i nikt nie potrafił jej odnaleźć. Tego sa¬mego wieczora udało mi się jednak znaleźć piłkę, więc schowa¬łem ją w naszej stodole. Byliśmy biednymi dzieciakami, więc za¬nim ktoś w końcu dostał na urodziny nową piłkę, przez wiele dni chłopcy nie mieli czym grać.
Dr N. - Powiedz mi, jaką wiadomość chcesz przekazać Waltowi?
P. - Pokażę mu dwie rzeczy. Chcę, żeby mój brat zobaczył mnie, jak siedząc nad brzegiem stawu, płaczę trzymając na kolanach jego zakrwawioną głowę, i żeby przypomniał sobie, co wów¬czas mówiliśmy, kiedy już przestał dławić się i parskać. Dru¬gi sen, o grze w piłkę, zakończył się dodatkiem, w którym zabra¬łem go do stodoły i pokazałem wciąż schowaną w niej zgubę. Po-wiedziałem Waltowi, że wybaczyłem mu wszystkie przykrości, jakie spotkały mnie z jego strony podczas naszego wspólnego życia. Chcę, żeby wiedział, że zawsze z nim jestem, a oddanie, jakie dla siebie żywimy, nie umrze nigdy. Kiedy wróci do stodoły poszukać starej piłki, będzie o tym wiedział.
DrN. - Czy Walt będzie musiał śnić o tym wszystkim jeszcze raz po twojej wizycie?
P. - (śmieje się) To nie będzie konieczne, jeżeli po obudzeniu przypomni sobie miejsce ukrycia piłki. Walt pamiętał, co mu wsz¬czepiłem. Pójście do starej stodoły i odszukanie piłki sprawiło, że przekaz stał się wyraźny. To dało Waltowi ukojenie po mojej śmierci.


Symbolika snów istnieje w umyśle na wielu poziomach, niektó¬re z nich są abstrakcyjne, inne zaś emocjonalne. Omówione wyżej sny wzmocniły wzruszające wspomnienia obu braci, dotyczące konkretne¬go odcinka czasu. Połączenie się w przyszłości zostało Waltowi przed¬stawione w trzecim, dość niejasnym i zagadkowym śnie, w którym obie dusze radośnie przebywały w świecie dusz.

Zajęło mi sporo czasu, zanim spotkałem zaawansowanego pacjen¬ta, będącego uczniem Mistrza Snów, co jak sądzę, jest adekwatnym tytułem dla wspomnianego w przykładzie 6 Axinara.
Jak to się dzie¬je z każdą techniką duchową, jedne dusze wykazują więcej zdolności niż inne w kierunku zdobywania bardziej zaawansowanych umiejętno¬ści.
W przykładzie 6 Bud nie tylko stworzył sekwencję snów w umy¬śle Walta, lecz także zastosował bardziej skomplikowaną technikę po-łączenia ich w jeden centralny temat miłości i wsparcia dla swojego brata. Na koniec Bud dostarczył namacalnego dowodu swojej obecno¬ści dzięki ukrytej w stodole piłce. Niczego nie ujmuję Sylwii z przy¬kładu 5, ponieważ bardzo skutecznie weszła ona w sen swojej matki, by napełnić ją ukojeniem. Wydaje mi się po prostu, iż pacjent w przy¬kładzie 6 ujawnił większy artyzm.

Przekaz poprzez dzieci

Kiedy dusze mają trudności z dotarciem do umysłu zrozpaczonej osoby dorosłej, mogą spróbować posłużyć się dziećmi jako posłańca¬mi dla swych wiadomości. Dzieci są bardziej otwarte na istoty duchowe, ponieważ nie zostały jeszcze nauczone niewiary lub oporu wo¬bec zjawisk nadnaturalnych.

Często dziecko wybrane na pośrednika jest członkiem rodziny zmarłego. Sytuacja taka jest pomocna dla isto¬ty duchowej, która próbuje dotrzeć do dorosłego, pozostałego przy ży¬ciu krewnego, zwłaszcza w tym samym domostwie. Następny przy¬kład dotyczy mężczyzny, który w wieku czterdziestu dwóch lat zmarł na atak serca na podwórzu swojego domu.

Przykład 7

Dr N. - Co robisz, by pocieszyć żonę w momencie twojej śmierci?
P. - Najpierw próbuję objąć Irenę swoją energią, lecz na razie nie bardzo potrafię to wykonać, (pacjent znajduje się na poziomie II). Rozumiem jej smutek, lecz nic, co robię, nie odnosi skutku. Martwię się, ponieważ nie chcę odejść bez pożegnania.
Dr N. - Odpręż się teraz i powoli kontynuuj relację. Chcę, byś mi wyjaśnił, jak rozwiążesz ten dylemat.
P. - Wkrótce zaczynam rozumieć, że będę w stanie nieco pocie¬szyć Irenę docierając do niej poprzez naszą dziesięcioletnią cór¬kę Sarę.
Dr N. - Dlaczego przypuszczasz, że łatwiej ci będzie dotrzeć do Sary?
P. - Z córką łączy mnie szczególna więź. Ona także bardzo zmartwiła się moim odejściem, lecz smutek miesza się częścio¬wo ze strachem, co stało się ze mną tak nagle. Sara jeszcze tego wszystkiego nie pojmuje. Wokół tłoczy się zbyt wielu sąsiadów, którzy podtrzymują na duchu moją żonę. Nikt nie zwraca specjal¬nej uwagi na Sarę, która siedzi sama w naszej sypialni.
Dr N. - Czy uważasz to za okoliczność sprzyjającą?
P. - Owszem, w rzeczywistości Sara wyczuwa, że ja wciąż żyję, więc jest bardziej otwarta na przyjęcie moich wibracji, kiedy wsu¬wam się do sypialni.
Dr N. - Dobrze, a co dzieje się dalej między tobą a twoją córką?
P. (bierze głęboki oddech) - Mam! Sara trzyma w ręku mat¬czyną robótkę na drutach. Przesyłam przez nie ciepło do jej dło¬ni, a ona natychmiast to odczuwa. Wykorzystuję druty jako trampolinę, by dosięgnąć jej kręgosłupa tuż przy karku i przesunąć się do podbródka, (pacjent przerywa i zaczyna się śmiać)
Dr N. - Co cię tak rozbawiło?
p. - Sara chichocze, ponieważ łaskoczę ją w podbródek, tak jak zwykłem to robić co wieczór przed zaśnięciem.
DrN. - Co robisz dalej?
P. - Tłum sąsiadów powoli się rozchodzi, ponieważ wyniesiono mnie na ulicę i umieszczono w ambulansie. Irena wchodzi do sy¬pialni, żeby się ubrać, bowiem jeden z sąsiadów ma ją zawieźć do szpitala. Chce także sprawdzić, co robi nasza córka. Sara pa¬trzy na moją żonę i mówi: „Mamusiu, nie musisz nigdzie jechać, tatuś jest tu ze mną- wiem to na pewno, bo czuję, że łaskocze mnie w policzek!"
Dr N. - Co na to twoja żona?
P. - Irena ma łzy w oczach, lecz nie szlocha głośno tak jak przedtem, bo nie chce przerazić małej. Przytula ją mocno.
Dr N. - Irena nie chce dać wiary czemuś, co jak sądzi, jest fanta¬zjowaniem małego dziecka?
P. - Jeszcze nie - lecz teraz jestem gotowy zająć się także Ireną. Skoro tylko żona przytula naszą córkę, wskakuję między je obie, przesyłając strumień energii. Irena także mnie wyczuwa, choć nie tak silnie, jak Sara. Obie siedzą na łóżku z zamkniętymi oczami, mocno się obejmując. Przez chwilę wszyscy troje jesteśmy razem.
Dr N. - Czy uważasz, że udało ci się osiągnąć założony cel?
P. - Tak, to wystarczy. Czas na mnie, muszę już odejść, więc odsu¬wam się od nich i odlatuję z domu. Unoszę się wysoko w powietrzu nad polami, po czym znikam w niebie. Wkrótce dostaję się w stru¬mień jasnego światła, gdzie czeka na mnie mój przewodnik.


Kontakt w znajomym otoczeniu


Z ostatniego przykładu mogłoby wynikać, że skoro odchodząca du¬sza pocieszyła już pogrążonych w bólu bliskich, to może wrócić do świa¬ta dusz nie troszcząc się o to, by jeszcze kiedyś się do nich zbliżyć. Są lu¬dzie, którzy wprawdzie nie czują obecności duszy zmarłego tuż po jego śmierci, lecz stanie się tak w przyszłości. Kto zdołał zaakceptować ból rozłąki, znajdzie ukojenie wiedząc, iż ci, których kochał, wciąż nad nim czuwają. Są też jednak tacy, którzy nigdy niczego nie zauważą.

Dusze nie poddają się łatwo. Kolejnym sposobem docierania do bli¬skich są znajome miejsca, z którymi wiążą się miłe wspomnienia. Ta¬kie kontakty skutkują w przypadku umysłów zamkniętych na wszelkie inne formy komunikacji duchowej. Poniższy przykład ilustruje dzia¬łanie takiej właśnie metody. Moja pacjentka, w poprzednim życiu no¬sząca imię Nancy, zmarła w wyniku udaru po trzydziestu ośmiu latach małżeństwa z Charłesem.

Jej mąż utkwił w pośmiertnym żalu między etapem odmowy a gniewu, zaś jego emocje były tak zapętlone, że nie potrafił przyjąć pomocy przyjaciół ani poszukać profesjonalnej terapii psychologicznej. Jego analityczny umysł inżyniera odrzucał jakiekol¬wiek duchowe podejście do tej śmierci jako nienaukowe.

Dusza Nancy różnymi sposobami próbowała dotrzeć do nie¬go przez wiele miesięcy po pogrzebie. Jego stoicka natura otoczyła go takim murem, że od chwili śmierci żony Charles nawet nie zapła¬kał. By pokonać tę przeszkodę, Nancy zdecydowała się dotrzeć do jego wewnętrznego umysłu dzięki zmysłowi węchu, w połączeniu ze zna¬jomym dla obojga otoczeniem. Wykorzystanie przez dusze organów zmysłów uzupełnia porozumiewanie się z podświadomym umysłem. By dotrzeć do Charlesa, Nancy postanowiła wykorzystać swój ogród, a zwłaszcza bujny krzew różany.

Przykład 8

Dr N. - Dlaczego sądzisz, że Charles może zareagować na twoją obecność akurat w ogrodzie?
P. - Ponieważ wie, że kochałam ten ogród. Moje rośliny były mu zupełnie obojętne. Wiedział, że ogrodnictwo sprawiało mi przy¬jemność, lecz dla niego była to tylko ciężka, brudna praca. Szcze¬rze mówiąc, bardzo niewiele mi pomagał. Był zbyt zajęty swoimi projektami mechanicznymi.
Dr N. - Wobec tego nie zwracał uwagi na twoją pracę w ogrodzie?
P. - Nie, chyba że sama specjalnie mu coś pokazywałam. Przy drzwiach frontowych posadziłam swój ulubiony krzew białych róż i ilekroć ścinałam jego kwiaty, podsuwałam Charlesowi bu¬kiet pod nos żartując, że jeśli jego słodki zapach w ogóle na niego nie działa, to znaczy, że jego duszy brak romantyzmu. Wiele razy śmialiśmy się z tego, bowiem Charles był w istocie czułym ko¬chankiem, choć na to nie wyglądał. Kpił sobie ze mnie mrucząc: „To są białe róże, a ja lubię czerwone".
Dr N. - Zatem w jaki sposób masz zamiar wykorzystać róże, by dać Charlesowi znać, że wciąż żyjesz i jesteś z nim?
P. - Mój krzew różany usechł po mojej śmierci z braku pielę¬gnacji. W istocie cały ogród jest w złym stanie, bowiem Charles był tak przygnębiony, że wcale nie miał ochoty się nim zajmować. Pewnego razu chodził zamyślony po ogrodzie i zbliżył się do ró¬żanego krzewu naszych sąsiadów. Doleciał go mocny zapach. Na to właśnie czekałam, więc szybko weszłam do jego umysłu. Pomyślał o mnie i spojrzał na mój uschnięty krzew.
DrN. - Stworzyłaś w jego umyśle obraz swojego krzewu?
P. (wzdycha) - Nie, nie pojąłby tego. Charles rozumie tylko na¬rzędzia. Zaczęłam od pokazania mu w umyśle szpadla i czynności kopania. Potem przeszłam do mojego krzewu, a następnie centrum ogrodniczego w naszym mieście, gdzie można takie krzewy kupić. Charles wyciągnął kluczyki z kieszeni.
Dr N. - Sprawiłaś, że poszedł do samochodu i pojechał do tego centrum?
P. (uśmiecha się szeroko) - Wymagało to pewnego uporu, ale udało się.
DrN. - Co zrobiłaś dalej?
P. - W centrum ogrodniczym Charles krążył przez chwilę, po czym udało mi się zaciągnąć go do róż. Były tylko różne ga¬tunki czerwonych, co mu bardzo odpowiadało. Pokazałam mu w umyśle biały kolor, więc zapytał sprzedawcę, dlaczego nie ma białych róż. Odpowiedziano mu, że zostały tylko czerwone. Char¬les zlekceważył moje myśli i kupił wielką donicę czerwonych róż, prosząc sprzedawcę, by dostarczono mu je do domu, ponieważ nie chce sobie zabrudzić samochodu.
Dr N. - Co dokładnie masz na myśli mówiąc o „zlekceważeniu"?
P. - Ludzie pod wpływem stresu stają się niecierpliwi i wpadają w ustalone koleiny swoich myśli. Dla Charlesa standardowym ko¬lorem róż jest czerwony. To jego sposób myślenia. Skoro sklep nie miał w sprzedaży białych róż, mój mąż przestał się nimi zajmować.
Dr N. - A więc w pewnym sensie Charles blokował skonfliktowane ze sobą obrazy projektowane przez ciebie i pochodzące ze świadomego umysłu?
P. - Tak, a poza tym z powodu mojej śmierci mąż jest bardzo wyczerpany mentalnie.
DrN. - Czy czerwone róże nie posłużą równie dobrze twojemu celowi?
P. (smutno) - Nie. Dlatego przeniosłam swoją energię na Sabi¬nę, właścicielkę sklepu, którą znałam. Brała udział w moim po¬grzebie i wie, że kochałam białe róże.
Dr N. - Nie sądzę, żebym rozumiał, do czego zmierzasz, Nancy. Nie było białych róż. Charles kupił czerwone i odjechał do domu. Czy to ci nie wystarczyło?
P. (śmieje się ze mnie) - Wy mężczyźni! Biała róża jest mną. Następnego ranka Sabina osobiście przywiozła do mnie do domu krzew białych róż. Powiedziała mojemu mężowi, że zdobyła je w innym sklepie, ponieważ na pewno tego właśnie bym chciała. Po czym odjechała, zostawiając zdumionego Charlesa na podjeź¬dzie. Zaniósł róże do tego miejsca, w którym kiedyś rósł mój stary krzew, i zatrzymał się. Pąki kwiatów dotykały jego twarzy. Czuł ich zapach, lecz co najważniejsze, biel połączyła się z wonią róż. (pacjentka urywa ze łzami w oczach)
DrN. (cichym głosem) - Opowiadasz bardzo jasno — proszę, mów dalej.
P. - Charles... poczuł wreszcie moją obecność. Roztaczam te¬raz moją energię wokół jego klatki piersiowej i krzewu róż. Chcę, by czuł zapach białych kwiatów i esencji mojej energii.
Dr N. - Czy udaje ci się to?
P. (miękko) - Na koniec mój mąż ukląkł koło wykopanego w ziemi dołka, przycisnąwszy do twarzy kwiaty róż. Wybuchnął płaczem i szlochał przez dłuższy czas, a ja go obejmowałam. Kie¬dy się uspokoił, wiedział, że wciąż z nim jestem.

By dotrzeć do swoich małżonków, dusze mężów wykorzystują często samochody lub sprzęt sportowy, natomiast żony używają ogro¬dów.

Jeden z pacjentów opowiedział mi, że jego żona wykorzystała zasadzenie dębu, by nawiązać łączność. Zanim wdowiec ten spotkał się ze mną, napisał:
Nawet jeśli to, co mi się przydarzyło, nie pochodziło od mojej żony, czy ma to jakieś znaczenie? Najważniejsze, że w pewien sposób korzystam z energii emocjonalnej wygene¬rowanej z poczucia, że była ze mną, by czerpać z moich zaso¬bów wewnętrznych, które wcześniej nie były dla mnie dostęp¬ne. Nie tkwię już dłużej w otchłani, pozbawiony najmniejsze¬go promyka światła.
Rozmawiając z ludźmi mającymi takie doświadczenia, zwane przez niektórych mistycznymi, ważne jest, by brać pod uwagę możli¬wość, że pochodzą one z duchowego źródła.

Gdy w czasie żałoby po-trafimy wprawić się w stan najwyższych emocji, możemy się zarówno łatwiej uleczyć z rozpaczy, jak i dowiedzieć więcej o naszej jaźni.

Dusze mogą wybierać porozumiewanie się z nami za pośrednic¬twem idei. Oto cytat z listu, jaki otrzymałem od byłego pacjenta na te¬mat jego zmarłej żony Gwen. Wierzę, że nasze seanse pomogły mu od¬kryć najlepszy sposób odbierania jej myśli:

Cytat:
Nauczyłem się, że jako dusze nie posiadamy bynajmniej jed¬nakowych zdolności porozumiewania się ze sobą. Przesyłanie i odbieranie wiadomości jest umiejętnością, którą doskonali się dzięki ćwiczeniom. Nareszcie rozpoznałem odcisk myśli Gwen, choć nie mogłem do niczego dojść medytując. Miała ona skłon¬ności literackie, zatem używała raczej myśli ubranych w słowa, a nie obrazów, by wytworzyć we mnie pewne uczucia. Musiałem się nauczyć włączać słowne błyski pochodzące od niej do mo¬jego sposobu wyrażania się - który jest jej doskonale znany -by móc rozszyfrować, co chce mi powiedzieć. Widzę teraz bar¬dziej wyraźnie, jak mogę jej dotknąć swoim umysłem.



Obce osoby jako posłańcy


Przykład 9


Derek był mężczyzną mniej więcej sześćdziesięcioletnim, któ¬ry przybył do mnie z Kanady, by ocenić swoje życie i spróbować roz¬wiązać swój najsmutniejszy problem. Kiedy był młodym człowiekiem, stracił swoją śliczną czteroletnią córeczkę Julię. Jej śmierć była nagła, nieoczekiwana i tak druzgocząca, że oboje z żoną postanowili już wię¬cej nie mieć dzieci.

Wprowadziłem Dereka w głęboki trans hipnotyczny i pokazałem mu scenę z okresu tuż po jego ostatnim życiu, kiedy pojawił się przed Radą. Odkryliśmy wówczas, że jedną z głównych lekcji w obecnym ży¬ciu miała być nauka radzenia sobie z przeżywaniem tragedii. Derek wy¬kazał pewne braki w tym względzie podczas dwóch swoich ostatnich wcieleń, ponieważ załamywał się i jeszcze bardziej utrudniał życie po¬zostałym członkom rodziny, którzy przecież polegali na nim. W obec-nym wcieleniu radzi sobie znacznie lepiej. Szczególnie interesujące dla mnie w tym przypadku było to, co wydarzyło się Derkowi jakieś dwa¬dzieścia lat po śmierci Julii.

Derek stracił właśnie żonę, która zmarła na raka, i był w żałobie. Pewnego dnia, czując się bardzo przybity, wybrał się do pobliskiego par¬ku rozrywki. Po chwili przysiadł na ławce obok karuzeli. Słuchając mu¬zyki, obserwował roześmiane dzieci, jeżdżące w kółko na kolorowych zwierzątkach. W oddali zobaczył małą dziewczynkę, która przypomnia¬ła mu Julię, i łzy napłynęły mu do oczu. W tej samej chwili do ławki po¬deszła młoda, około dwudziestoletnia kobieta i zapytała, czy może usiąść obok niego.

Dzień był bardzo ciepły. Kobieta była ubrana w białą mu¬ślinową suknię, w ręku trzymała zimny napój. Derek skinął w milczeniu głową, a kobieta zaczęła popijać napój i opowiadać o tym, że wychowała się w Anglii, a przyjechała do Kanady, ponieważ fascynowało ją Vancouver. Powiedziała, że ma na imię Heather, a Derek zauważył blask słońca wokół niej, który nadawał jej postaci niemal anielski wygląd.

Derekowi wydało się, że czas stanął w miejscu, bowiem rozmowa zeszła na tematy rodzinne, a także na plany dotyczące nowego życia He¬ather w Kanadzie. Zdał sobie sprawę, że rozmawia z młodą kobietą niczym jej ojciec, a im dłużej rozmawiali, tym bardziej wydawała mu się znajoma. Na koniec Heather wstała i czule położyła mu dłoń na ramieniu. Uśmiechnęła się przy tym do niego mówiąc: „Wiem, że się pan o mnie martwi, ale niepotrzebnie. Ze mną wszystko w porządku, to będzie cu¬downe życie. Pewnego dnia zobaczymy się znowu, wiem o tym".

Derek powiedział mi, że kiedy Heather odchodziła i pomachała mu ostatni raz, zobaczył swoją córkę i poczuł wielki spokój. W czasie na¬szego seansu Derek zrozumiał, że wcielona dusza Julii przyszła do nie¬go z zapewnieniem, iż w istocie jej nie stracił. Kiedy cierpimy z po¬wodu utraty tych, których kochamy, mogą oni pojawić się przed nami w tajemniczy sposób, często wówczas, kiedy nasze umysły znajdują się w luźnym i pustym stanie alfa. Trzeba traktować te chwile jako przekaz z tamtej strony i przyjąć ofiarowaną nam pociechę.




jeszcze raz przytulam cieplutko oboje z Was Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sara dnia Czw 11:26, 03 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 15:30, 03 Mar 2011  
alina




Dołączył: 22 Sty 2011
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: gdansk
Płeć: Kobieta


Sara, przeczytam to wszystko w spokojnej chwili, jak się wyciszę... Jesteś tu takim czuwającym elfem Smile A mi tak smuuuuutno, bardzo... Takie jest też moje życie... Pozdrawiam Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 16:14, 03 Mar 2011  
alina




Dołączył: 22 Sty 2011
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: gdansk
Płeć: Kobieta


Przypomniał mi się wiersz przekazany kiedyś od mojej Mamy, może Jej autorstwa? "...pokrywaj, pokrywaj uśmiechem kłamanym, wszystko co boli, za czym tęskni dusza, bo ludzi drażni to, co ciebie boli, bo oni ból twój mają sobie za nic i skargę duszy powstrzymaj namiętną, co z twojej piersi na wierzch się dobywa, bo to się głupstwem wśród świata nazywa. Tylko w modlitwie przed twym Bogiem Panem niech do uśmiechu serce Cię nie zmusza i śmiało możesz do wrót Niebios pukać, bo tam Twych łez krwawych nikt nie wyśmieje, pociechy u stóp Matki możesz szukać, bo ona - ona wraz z tobą boleje..." Nie pamiętam już dokładnie, może ktoś zna ten wiersz, zapewne z czasów jeszcze przedwojennych?... Ja myślę, że ludzie nieraz ranią nieświadomie, bo człowiek ze swej natury, mimo wszystko nie jest zły... Ranią Ci, którzy sami byli zranieni i nie poradzili sobie ze swoim bólem... Próbuję się też chyba jakoś uporać z moim nieszczęściem, dlatego o tym piszę... W końcu "żaden człowiek nie jest samotna wyspą..." (a to Hemingway?)...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 17:42, 03 Mar 2011  
tracy261




Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta


Saro.
Nigdy nie sądziłam, że te "zabawy" mogą być ćwiczeniem. Od jakiegoś czasu notuję swoje sny zaraz po przebudzeniu. Niestety w żadnym nie spotkałam Krzysia, ale wspominałam o śnie o kotku, który jak mi wyjaśniono był sposobem przekazania mi pocieszającej energii. Również ten zapach traktuję jako formę kontaktu. Pewnie, że pragnęłabym więcej, choć zdaję sobie sprawę jak bardzo stan emocjonalny, w którym się jeszcze znajduję w tym przeszkadza. Może któregoś dnia mi się uda. Na prawdę sądzisz, że Opiekun chce mnie przygotować do kontaktu?
Dziękuję za zacytowanie tego rozdziału. Przeczytałam od początku do końca, dało mi to więcej nadziei, otworzyło wszystkie zmysły na "wyczuwanie".

Alino.
Wiersz prawdziwy, choć gorzki. Bo dlaczego udawać, że wszystko jest w porządku, jeśli nie jest? Każdy potrzebuje czasu, by zrozumieć, pogodzić się, wyciągnąć lekcję. Pisz kochana o swym bólu. Nie duś go w sobie. Pozwól mu ulecieć.

Kocham Was wszystkich, całuję, odwzajemniam Wasze ciepłe uściski, niech pozytywna energia rośnie w siłę i ogrzewa coraz więcej potrzebujących istnień.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Czw 18:14, 03 Mar 2011  
alina




Dołączył: 22 Sty 2011
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: gdansk
Płeć: Kobieta


jeju, co my żywi możemy im pomóc? Tylko modlitwą, wierzę, że Bóg jest miłosierny i ponad nasze ludzkie wyobrażenia...


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 14:54, 04 Mar 2011  
Sara




Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy

Płeć: Kobieta


Cytat:
jeju, co my żywi możemy im pomóc? Tylko modlitwą, wierzę, że Bóg jest miłosierny i ponad nasze ludzkie wyobrażenia...



W moim odczuciu możemy pomóc osobom, które sa juz po drugiej stronie, i to bardzo ....

Pierwszy podstawowy sposób, to prosba skierowana do Boga i Jego przedstawicieli , o pomoc dla tych dusz . Wtedy zazwyczaj do takiej duszy zagląda ktos kompetentny, ocenia jej sytuację, i pomaga, jeżeli trzeba ...

W starych czasach mowiono nawet ; zyj tak, aby miał kto za Ciebie sie pomodlic, i poprosic o pomoc dla Ciebie .... bo czasami po smierci naszych cial ludzkich mozemy byc nieprzytomni, jeżeli wczesniej cięzko chorowało nasze cialo , mozemy spać snem tzw. posmiertnym, i wtedy sami nie poprosimy o pomoc dla siebie ....

I wtedy, gdy ktos inny poprosi o pomoc dla tej duszy, przypomni Opiekunom czy duszom rodzinnym tej duszyczki, aby do niej znowu zagladneli , i zobaczyli, czy jej czegos nie trzeba ...

Ta pomoc , którą ' wymodlimy' , czasami moze wygladac tak, ze sami zostaniemy zainspirowani, aby sie czegos dowiedziec na temat nas, jako dusz, na temat wybaczania czy wygladu internatu okołoziemskiego, czy dowiemy sie jeszcze czegos innego , co było tej duszy potrzebne, aby przerobiła swoje brakujace lekcje duchowe .....I ta dusza przerobi ta swoja lekcje, stojąc w tym czasie przy nas .....


Gdy jakas dusza zostanie na Ziemi z róznych powodów , mozemy ją też wspomagac naszym ciepłem i miłościa, gdyby tego potrzebowala ...

Najczęsciej dzieje sie wtedy tak, ze nasz 'Aniolek ' inspiruje nas do powspominania jakis dobrych chwil spedzonych z ta osoba ( czasami przy ogladaniu zdjec, lub innych zajeciach , które z nia kojarzymy ), i wtedy miłośc, czułość, która czujemy, jest automatycznie przesyłana do tej duszy, i ją wspomaga w czasami trudnych chwilach ....

Czasami dobrze jest też spełnic jakis dobry uczynek w intencji tej duszy, zwlaszcza w zakresie, w ktorym dana osoba mogła miec 'długi' wobec innych ...na przykład kiedy ktos nie umie jeszcze nie krzywdzic przykładowo swoich, czy cudzych dzieci, dobrze jest dac datek na domy dziecka... w przypadku krzywdzenia zwierząt datek moze ddotyczyc schronisk ...

I co prawda nie zwalnia to tej duszy od przerobienia wzorców zwiazanych z szeroko pojętym 'krzywdzeniem' przez nia innych ( lub wzorców zwiazanych z okazywaniem współczucia czy pomocy istotom krzywdzonym przez innych, których ona spotkała na swojej drodze ) , ale nie musi juz wtedy tym osobom pomagac sama....wazne jest to zwłaszcza w stosunku do dusz, które nie wierzac w reinkranacje, nie chcą sie urodzic na nowo , aby w nowych wcieleniach miedzy innymi lekcjami spłacic 'długi /'zadoścuczynic' innym .

Dobrze jest tez zaswiecić swiece takiej duszy, zwłaszcza po jakims smutnym w wymowie snie o niej, i poprosic Boga, aby swiatlo tej swiecy oświetlilo przestrzeń wokół niej ....wiem bezpośrednio od dusz , ze taka prosba jest spełniana 'dosłownie', i ze dusze widzą wtedy naprawdę swiatło dookoła siebie , a ono z kolei jest jakby sygnałem, dowodem, ze jestesmy z nimi sercem ...

Kiedy kiedyś poprosiłam moje 'Aniołki', aby mi pokazały,
jakie uczucie sie ma podczas bycia otoczona przez płomień swiecy zapalonej po takiej prosbie, okazało sie, ze nie dośc, ze zobaczyłam jakby swiatlo dookoła mnie, to poczulam sie znacznie 'cieplej' i 'lżej', bo energia swiecy 'oczysciła' rowniez energetycznie przestrzeń wokół mnie .


Natomiast jeżeli juz jestesmy swiadomi braku granic dla energii naszych mysli, i tego, ze myslac o kims, naprawde posylamy w kierunku tej osoby energie, mozna swiadomie wspomóc bliska nam dusze, stosując chocby ten sposób :


"Gdybym tylko mógł powiedzieć..."
[link widoczny dla zalogowanych]


Następnym sposobem pomocy dla kogos po drugiej stronie , jest poproszenie kogos, kto pomaga pozostałym na Ziemi duszom, o rozmowę z tą osoba , i ewentualnie dalsza pomoc .

Wtedy taka dusza moze dowiedziec sie więcej na temat swojej sytuacji, (czasem dopiero wtedy dowie sie, ze jest juz po drugiej stronie, że jej ciało ludzkie 'umarło' ), i tego, jakie ma dalej mozliwosci .

Wiekszośc takich osób pomagajacych ma taka mozliwośc, ze same, lub kompetentne dusze z nimi współpracujace , mogą przeprowadzic pozostałe na Ziemi dusze do internatu okołoziemskiego, zwanego niebem .



pozdrawiam cieplutko Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sara dnia Sob 11:37, 05 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 16:26, 04 Mar 2011  
tracy261




Dołączył: 07 Lut 2011
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta


Ładnie i mądrze napisane Saro, bo modlitwą i dobrymi myślami i wspomnieniami na pewno im pomagamy, tylko że ja miałam na myśli wspieranie istotek żywych.
Pisałam na początku, że zawsze mam wrażenie, że na prawdę mnie przytulacie, że dostaje od Was dużo ciepła, więc i ja się swoim podzielę, bo przez to ono się mnoży ( to chyba było o miłości Smile ). Myślę, że wielu ludziom robi się nieco lżej gdy wiedzą, że mogą liczyć na wsparcie, pomoc, czy choćby chwilę czasu na wysłuchanie od innych osób.

No i miałam coś opowiedzieć,,,
Dziś spotkałam się z siostrą w pracy ( pracujemy w tej samej firmie, tylko na innych działach) i się przy niej rozkleiłam. Ona pocieszała mnie jak mogła, ale łzy wciąż płynęły.
Siostra - dasz radę, w szczeniaku siła!!
Ja - wybuch śmiechu
Siostra - nie wiem dlaczego to powiedziałam... skąd mi się to wzięło?
Ja - dziękuję Krzysiu, wiedziałam że jesteś tu gdzieś ze mną

I już tłumaczę. Krzyś był 4lata ode mnie młodszy. Często mówiłam do niego szczeniaku, a on do mnie per stara babo ( no tak się właśnie kochaliśmy). Często naśladował tego szczeniaka ze Scooby Doo, wykrzykując ze śmiesznym akcentem "W szczeniaku siła!!". Moja siostra nie mogła tego wiedzieć, nigdy tego nie słyszała. Była bardzo zaskoczona gdy jej to opowiedziałam.
No nie powiem, że jest mi dużo lepiej, ale świadomość, że On chce do mnie dotrzeć i wykorzystuje do tego wszystkie możliwe metody...

Ciepełka Wam życzę Exclamation


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez tracy261 dnia Pią 20:38, 04 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Pią 22:30, 04 Mar 2011  
Freya
Mol Książkowy



Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 2011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta


Tracy...to jest niesamowicie piękne,to co napisałaś...

Własnie trzeba zwracac uwage na znaki, Oni cały czas nam je ślą.Trzeba tylko umieć sie na nie otworzyć.
To są takie "perełki" z których można pomału złożyć cały "naszyjnik".I nosić go na sercu:)
Przytulam mocno.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wysłany: Sob 10:30, 05 Mar 2011  
Sara




Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 997
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy

Płeć: Kobieta


tracy261 napisał:
Ładnie i mądrze napisane Saro, bo modlitwą i dobrymi myślami i wspomnieniami na pewno im pomagamy, tylko że ja miałam na myśli wspieranie istotek żywych.


Tracy, to, co napisałam, było odpowiedzia na post Aliny, nie na Twój...dlatego pisałam o mozliwościach wspierania przez nas osób po drugiej stronie .


A sytuacje, które opisujesz , sa rzeczywiscie niesamowite radosne Smile


Ta ostatnia bardzo mi przypomina ( bo oczywiscie nie jest taka sama ) tą scenę opisaną w zacytowanym wczesniej fragmencie z ksiązki Newtona , w przykładzie 9 : " Obce osoby jako posłańcy" ( w senscie, ze tu 'obcość' oznacza, ze znaki od Krzysztofa otrzymujesz od innych )

Cieszę sie razem z Toba, Tracy, i przytulam Ciebie i Krzysztofa Smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum www.polana.fora.pl Strona Główna -> Osoby, które potrzebują tylko porozmawiać o utracie swych bliskich, lub innych trudnych przeżyciach. -> osoba którą kochałam Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 3 z 5  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin