Forum www.polana.fora.pl Strona G³ówna   www.polana.fora.pl
Forum dyskusyjne ¯ycie po ¿yciu, Kontakt ze Zmar³ymi, Odzyskiwanie Dusz, Oczyszczanie Energii, Egzorcyzmy, ¦wiadome ¦nienie, Oobe, Radykalne Wybaczanie, Rozwój Duchowy
 


Forum www.polana.fora.pl Strona G³ówna -> ¦nienie -> sen czy nie sen?
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz nastêpny temat 
  Post sen czy nie sen? - Wys³any: Pon 18:45, 19 Lip 2010  
ddembus




Do³±czy³: 09 Maj 2010
Posty: 79
Przeczyta³: 0 tematów

Sk±d: 71


zakladam osobny temat zeby nie robic balaganu w "swiat naszych snow" bo tam juz sie dzieje masa w±tków..

chce poruszyc tutaj kwestie bezposrednio zwiazana ze mna, ale mysle ze moze znalezc sie wiecej osob, ktore to czasami nurtuje..

otoz jak rozpoznac czy cos, co mialo miejsce podczas snu, bylo 'snem' , wytworem wyobrazni, zlepkiem zdarzen z dnia, zycia, wyobrazen itp (no nie wiem jak w sumie sen zdefiniowac taki 'normalny' Wink ) czy tez bylo forma spotkania, kontaktu, niekoniecznie ze zmarlymi, po prostu z innymi bytami?


Przy okazji opisze cos, co dzisiaj mnie (mowiac kolokwialnie) zry³o Wink eh..
otoz kladac sie spac kolo 2 w nocy, fizycznie zrelaksowana ale psychicznie troche majac w glowie roznych rzeczy "do zrobienia, do przemyslenia" itp, przydarzylo mi sie cos co nie do konca bylo snem...

otoz wstaje z wyra (wydawalo mi sie ze to mi sie sni w tym czasie rzeczywistym kiedy juz poszlam spac), ide na korytarz w swoim mieszkaniu i widze (mimo calkowitego mroku) kota (czarnego Wink ) siedzacego w progu, slysze dochodzace z klatki schodowej dzwieki (po tym rozpoznaje ze drzwi sa otwarte, panuje wciaz ogromny mrok) tak wiec ide zobaczyc co jest grane, wychodze na klatke schodowa i natykam sie (nadal w ciemnosciach) na swoja babcie (o niej troche wiecej za chwile), tak wiec zapalam swiatlo na klatce schodowej i pytam ja gdzie chodzi przeciez jest srodek nocy i zeby wracala do mieszkania. Babcia drepcze powoli do swojego pokoju (2m od drzwi wyjsciowych, moj pokoj dalej wglab mieszkania), jest w swoim pokoju (juz swiatla pozapalane), ale widze ze kreci sie w strone wyjscia znowu, wiec lapie ja za ramiona jakby chcac nia potrzasnac i zeby lepiej do niej dotarlo i mowie "gdzie wychodzi, w pokoju ma siedziec, przeciez jest srodek nocy!" i widze ze jej twarz jest troche znieksztalcona, a ogolnie ze jest MROCZNA i taka jakas nieprzyjazna... zaczyna mnie ogarniac strach i choc wyczuwam (czy tez snie i we snie mysle o tym ze tak trzeba) ze nie taka postawa (agresywna, zdenerwowana) do niej dotre, tylko ze na spokojnie i z miloscia powinnam jej to mowic, to jednak nie moge sie uspokoic i czuje juz spore przerazenie ta "ciemnoscia" w niej czy tez wiszaca w powietrzu, jakby cos negatywnego, czy po prostu niska wibracja.

I (nadal w tym snie) wracam do pokoju (gdzie kimal moj ukochany), on (w druga strone wzgledem lozka niz w ta w ktora sie polozylismy) lezy obudzony i opowiadam mu "skumaj, ide do klopa a tam otwarte drzwi na osciez, babcia na klatce schodowej i musialam ja zaciagnac do mieszkania bo chciala gdzies isc" i opowiadajac mu to zauwazam ze on lezy spokojnie (cale cialo jego) - ale twarz ma BABCI! i to jeszcze dziwniejsza, niby jej a jednak nie do konca, wiec krzycze "jezu masz twarz babci!" w tym momencie jego twarz zmienia sie znowu w t± :"normlan±" a ja budze sie z krzykiem, dosc przerazona

nie pamietam kiedy ostatnio obudzilam sie z krzykiem tak, ze ten krzyk mnie obudzil , na pewno bylo to bardzo dawno temu (jakies dzieciece koszmary itp)...

ukochany spal jak susel, moj krotki wrzask (jakby zlapanie powietrza tez?) nie obudzil go, a uslyszalam w tym samym czasie kroki babci w korytarzu (idacej na nocne siku)

krotko o babci - chcialam jej watek juz kiedys opisac, ale nie bylo palacej potrzeby:

jest starsza pania, ok 85 lat, trawiona przez konsekwentnie rozwijajacy sie alzheimer. Zaczyna powoli coraz bardziej wegetowac, z rzeczy ktore robi samodzielnie mozna wymienic chodzenie, zalatwianie sie i mycie, poza tym nie "ogarnia" takich kwestii (czesto) jak: dzien czy miesiac roku, pora roku, pora dnia i nocy (zdarzalo jej sie czesto wylazic np o 2 w nocy na "spacer", wiec pare razy juz ja jakby "zgarnialam" z korytarza albo zamykalam drzwi od mieszkania na klucz zabierajac go, zeby nie wychodzila (oczywiscie zeby jej sie nic nie stalo, bo porusza sie powoli, czasami ma slabsze dni kiedy chwieje sie na nogach, ledwo idzie)), babcia tez czasem nie pamieta ze trzeba zjesc, dlatego poniekad sie nia opiekuje wtedy kiedy jestem w domu; kilkakrotnie zalala mieszkanie puszczajac wode w wannie na pelna pare (ktora sie przelala), czasem nie dokreca kurkow z gazem w kuchni, zalewa herbate zimna niezagotowana woda z czajnika itp itp itp ...
jesli chodzi o jej rozumienie i postrzeganie rzeczywistosci, jest w duzym stopniu wylaczona, pyta sie o to samo 100 razy dziennie, kreci sie po mieszkaniu bez celu, ogolne zapetlenie .

Z babcia nie mialam nigdy do tej pory snow, jakichkolwiek, poza jednym - dziwnym - to bylo prawdopodobnie nawiazanie kontaktu z moim zmarlym przyjacielem + watek mojego ukochanego chlopaka ktory mial miejsce w jej pokoju - ale jej tam nie bylo; -- az do dzisiaj.

A jesli chodzi o to straszne uczucie - paralizujacy strach i mimo swiadomosci, ze trzeba podchodzic do napotkanej osoby (duszy, bytu) z miloscia, to w tym wypadku nie moglam i krzyczalam na nia ze gdzie ona wychodzi ... . .

jeszcze niedawno zdarzalo mi sie doslownie wkurwiac na to ze jest taka namolna, taka nieogarnieta, ze odgrzewam jej zupe i stawiam na srodku stolu a ona tego nie zauwaza i zamiast zjesc cieple, idzie do kuchni posmarowac sobie kromke z maslem bo czuje ze jest glodna -- itp itp itp - ale to byly male wybuchy ze zmeczenia psychicznego, bo zycie z taka osoba jest dosc trudne, pamietanie ze jest chora i ze sama sobie nie poradzi a moze liczyc tylko na mnie (bo z nia mieszkam) i na rodzicow ktorzy przyjezdzaja co kilka dni - i ze trzeba cierpliwie sie opiekowac i odpowiadac na te 100 takich samych pytan 100 razy - tez jest dosyc sporym wyzwaniem.... ale juz sie nie denerwuje, juz to przerobilam (bo bardzo mnie to meczylo), tak wiec juz jest z mojej strony "luz" jesli chodzi o reakcje na nieogar babciny...

jeszcze jedna rzecz ktora mnie bardzo zafrapowala w tym "¶nie-nie ¶nie":
mowiac do niej gdy juz ja zabralam z klatki schodowej i mowiac potem do chlopaka, mialam jakby zesztywnialy jezyk, nie moglam dokladnie powiedziec tego co chcialam, to byl belkot, tak jak po wizycie u dentysty ma sie zwiotczale miescie czy twarzy czy te¿ i jezyk po np znieczuleniu w dziaslo, to wygladalo tak samo. Niemoznosc wyslowienia sie bardzo mnie dodatkowo zestresowala...

opisze pozniej podobne "spotkanie - nie spotkanie" ktore mialo miejsce okolo roku temu; takie sytuacje zdarzyly mi sie do tej pory doslownie kilka razy i w ogromnych odstepach czasu, wiec nie wiem jak do tego podejsc... nie byly poprzedzone zadnymi "praktykami" majacymi na celu nawiazanie kontaktow czy przezywanie tego typu traumatycznych przygod Wink, ani zadnymi afirmacjami, ani cwiczeniami, zupelnie "normalne" polozenie sie do wyra a tu pach!

czekam na wasze wskazowki jak to ugryzc, co o tym myslec, skad ten paralizujacy strach i ta "ciemnosc" ktorej sie tak wystraszylam (mimo swiadomosci ze swiatlo/milosc jest od tego wieksze i jedynie taka bronia moge walczyc - nie udalo mi sie go w zaden sposob zastosowac ani sie bronic)

wiem ze to co pomyslalam po przebudzeniu sie z krzykiem bylo mniej wiecej
"okur**! w co ja sie pakuje z tymi ezoterycznymi baniami, przeciez to wszystko jest niebezpieczne i przerazajace!'

potem zasnelam normalnie i nic wiecej sie nie dzialo /albo nie pamietam
niemniej ,budzac sie nie czulam ze spalam, tylko ze to wszystko bylo naprawde.


Post zosta³ pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Post  - Wys³any: Pon 22:31, 19 Lip 2010  
Grey Owl
Go¶æ








Mysle Dembusie, ze babci tez sie w snie zeglowalo w otepionym stanie i spotkalyscie sie dwie zeglarki.
Zmiana twarzy z tepej w nieprzyjazna - sprawa interpretatora, ktory potem nalozyl tez przez chwile twarz babci ukochanemu.
Mozna wlasnego zeglujacego w snie kota wziac za potworka, jak to opisal Monroe.
Ukochany lezal odwrotnie - czesto widzi sie na wycieczce lustrzane odbicie pozycji.
Kolkowaty jezyk : chcialas przy sennym mowieniu uzyc cielesnego swego jezyka, a on opieral sie temu, stawal kolkiem...
Twoj krzyk w snie, tez w realu byl zapewne tylko jeknieciem jak to czesto bywa, wiec ukochanego nie obudzil.

Wszystko co powyzej, jest tylko moja proba rozszyfrowania tego co zapamietalas. Razz

A jak rozroznic autentyczna wycieczke od ech zwyklej rzeczywistosci przepracowywanych w snie ?
Po tematyce, w ktorej sa nawiazania do pytan dnia. I mniejszej ciaglosci oraz konsekwencji obrazow. To rozroznia jedno od drugiego zazwyczaj, ale tez nie zawsze... Pozostaje wiec ten margines niepewnosci...

Jestem pelna szacunku dla Twej pracy nad wlasna cierpliwoscia. Znam z autopsji te stany smiertelnego czasem przemeczenia podczas takiej opieki... Kapelusz z glowy.
 
Powrót do góry  

  Post  - Wys³any: Pon 23:49, 19 Lip 2010  
ddembus




Do³±czy³: 09 Maj 2010
Posty: 79
Przeczyta³: 0 tematów

Sk±d: 71


z tym jêzykiem wlasnie tak mi sie wydawa³o..
ale jak rozumieæ ten strach i to poczucie z³a?
wystraszy³am sie samej podró¿y?

kiedy¶ z szarym rozmawia³am (ze dwa miesiace temu, a propos tego spotkania z nie¿yj±cym przyjacielem i moim ukochanym w pokoju babci) i podpowiedzia³, ¿e w "normalnych" snach s± pewne abstrakcyjne rzeczy, wiêksza "p³ynno¶æ" rzeczywisto¶ci, nie¶cis³o¶ci itp, a w podró¿ach wszystko jest stabilne i realne..

hm ..

dziêki niemniej
tylko nadal nie wiem jak to wszystko rozumieæ,
jaki zrobiæ z tego do¶wiadczenia u¿ytek?

napisa³am wcze¶niej ¿e co¶ podobnego mnie spotka³o,
to jest oko³o roku temu (nie pali³am wtedy papierosów)
"¶ni³o mi siê" ¿e wychodzê na papierosa na swój (spory) balkon gdzie s± inni ludzie (nawet nie wiem czy znajomi z tego ¿ycia, czy jakie¶ inne znajome 'twarze', wiem ¿e nikt zupe³nie 'obcy'), równie¿ palili.. by³ maj albo czerwiec, wysz³am wiêc na balkon boso, a tam le¿a³ ¶nieg.. nad moim balkonem jest kolejny balkon ale w tym ¶nie by³a to taka jakby niebieska plandeka, na której zebra³ siê równie¿ ¶nieg, ugiê³a siê pod jego ciê¿arem.. kucam na balkonie, palê i widzê ¿e nade mn± ta plandeka siê ugina, jakby kto¶ postawi³ krok.. i kolejny - ju¿ w powietrzu i kolejny na wysoko¶ci mojego parapetu i kolejny jeszcze ni¿ej - kto¶ w powietrzu - jakby po schodach - schodzi³ na sam dó³, na podwórko (balkon jest na wysoko¶ci 3 piêtra, stare budownictwo wiêc wysoko), t± postaci± by³o co¶ negatywnego, przybieraj±cego formê b³azna niczym z przesz³o¶ci - z czapk± z dzwoneczkami, ubranie w dwa kolory, szpiczaste ci¿emki równie¿ z dzwoneczkami... schodzi³ na sam dó³ ale gdy wesz³am (przera¿ona t± w³a¶nie nisk± wibracj± czy te¿ z³em czy tym syfem, którego nawet nie wiem jak nazwaæ) do mieszkania i próbowa³am zamkn±æ drzwi od balkonu, ju¿ sta³ tu¿ przede mn±, u¶miechaj±c siê przera¿aj±co ostrymi zêbami, ziej±cymi czerni± ga³ami, i choæ wiedzia³am ¿e szklane drzwi go nie powstrzymaj± bo jest niematerialny, zamknê³am balkon w po¶piechu staraj±c siê uciec... przysz³o mi wtedy do g³owy ¿eby wys³aæ do niego energiê czystej bezwarunkowej mi³o¶ci, ale tak jak wczoraj w nocy nie mog³am; pobieg³am do drzwi wej¶ciowych wiedz±c, ¿e je te¿ trzeba zamkn±æ, ale brakowa³o w nich zamka i klamka by³a lu¼na... wiêc trzyma³am te drzwi, czuj±c t± straszn± postaæ po drugiej stronie, nadal wiedz±c ¿e przecie¿ ¿adne drzwi jej nie zatrzymaj± - i puff, ca³a "wizja" siê urwa³a, tak jak tym razem; pewnie siê obudzi³am, nie pamiêtam.

Mia³am te¿ (równie¿ we w³asnym mieszkaniu i równie¿ oko³o roku temu lub mo¿e troszkê mniej) tak± jazdê ¿e widzê siebie na korytarzu i mam zaraz zamk±æ za kim¶ bliskim drzwi (szary albo berq, nie pamiêtam teraz, ale kto¶ z kim widujê siê w realu regularnie - czyli które¶ z nich) - a wiec ¿egnamy siê a ja nagle jestem otoczona takim czarnym pulsuj±cym ¿elem, ¿e nie widzê twarzy tej osoby tylko najczerniejsz± czerñ, zaczynam s³aniaæ siê na nogach i zacieraj± siê kontyru ¶ciany o któr± siê jeszcze przed chwil± opiera³am rêk± i czu³am ¿e co¶ ¶ci±ga mnie ewidentnie "na dó³", w otch³añ? - i wo³am do tego przyjaciela w pe³nej panice "mów do mnie, trzymaj mnie bo mnie ¶ci±ga w dó³ i nie mogê temu nic zaradziæ" równie¿ nie pamiêtam kontynuacji, pewnie "przygoda" siê skoñczy³a jakim¶ gwa³towniejszym przebudzeniem

czemu to ma s³u¿yæ?
czy to jakie¶ elementy mnie? czy co¶, co przywo³ujê?
wtedy ¿adna odpowied¼ na tamte sytuacje nie przysz³a z czasem (albo jej nie zauwa¿y³am, albo jej nie powi±za³am) - a wczorajszej nocy ni z gruchy ni z pietruchy bardzo podobny motyw - co mam zrobiæ? albo czego mam nie robiæ?

to wszystko musi mieæ jaki¶ cel, hm?


Post zosta³ pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Powrót do góry  

  Forum www.polana.fora.pl Strona G³ówna -> ¦nienie -> sen czy nie sen? Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 1  
Nie mo¿esz pisaæ nowych tematów
Nie mo¿esz odpowiadaæ w tematach
Nie mo¿esz zmieniaæ swoich postów
Nie mo¿esz usuwaæ swoich postów
Nie mo¿esz g³osowaæ w ankietach

   
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  



fora.pl - za³ó¿ w³asne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin