www.polana.fora.pl

Wczoraj spotkałam wiele ludzi, w różnym wieku, moim, starszym. Cieszyliśmy się na swój widok. Niektórym się przypominałam. Wyglądało to jakbym przybyła do sanatorium (moje wyobrażenia, bo nigdy nie byłam Wink

) Spotykałam, rozmawiałam, ściskałam realnie.

A dziś stałam przed dużym benjaminkiem, z tatą. Chyba miał nie zadużo liści. Czułam od taty duże wsparcie. Rozmawialiśmy i zaczęłam grzebać w ziemi. Widziałam powplatane pasma fizeliny (w każdym razie tak to wyglądało). Im bardziej grzebałam tym większe kawały znajdowałam, całe grube pasma w ziemi. Wyjmowałam je. Tata mówił coś w znaczeniu, że one oddzielają ziemię od siebie, nie są z nią połączone, chyba, że blokują przepływ wody. Kiedy wyjęłam wszystko, to powiedziałam, że muszę ziemi dosypać. Wtedy podlałam ziemię. Uniosła się cała w takich dużych kawałkach (to tak jak się dużo podleje bardzo wysuszoną ziemię). Też mam przebłyski, że zbierałam jakieś rzeczy do worka, ogólnie nazwę je zabawkami. Mam już tylko ogólne wrażenie, że były to rzeczy z których wyrosłam. Stałam w kuchni, a obok chyba mama i patrzyłyśmy/ patrzyłam przez okno. Pod oknem były worki, z tym wszystkim co zebrałam i wygrzebałam z ziemi. Zaczęli podchodzić ludzie i w nich grzebać, wyciągać wszystko. Najpierw ktoś wyciągną z worka siano (?), a potem zrobiło się tych ludzi jeszcze więcej. Widziałam powyciągane koce, nie zabrudzone (jakby wyciągnięte z tej ziemi), kolorowe. Przeszło mi przez myśl, jak mogła używać do tego kocy i głupio mi się trochę zrobiło (tego, że w tej donicy były).

Drzewo kojarzy mi się ot tak i na podstawie kart ze zdrowiem. Nie narzekam na nic fizycznie, czyżby chodziło o energię?